Co najmniej 55 osób zginęło a 575 zostało rannych w piątek w rezultacie wykolejenia się zatłoczonego pociągu pasażerskiego w Kamerunie. Do katastrofy doszło w miejscowości Eseka odległej o ok.200 km od stolicy, Jaunde - poinformował minister transportu Alain Mebe Ngo'o.
Rannych, z których cześć jest w stanie ciężkim, przewieziono do okolicznych szpitali.
Podczas radiowego wystąpienia minister transportu Edgar Alain Mebe Ngo'o podkreślił, że wszelkie podawane obecnie liczby należy traktować jako "tymczasowe".
"Słychać było huk"
Do katastrofy doszło na jednej z głównych magistrali kolejowych Kamerunu łączącej Jaunde z miastem Duala.
- Słychać było głośny huk. Spojrzałem do tyłu, a wagony za nami zaczęły się wykolejać. Był bardzo duży dym - relacjonował dziennikarz Reutera, który podróżował w jednym z wagonów znajdujących się na początku składu.
Jak mówił, przed wyjazdem ze stacji w Jaunde jeden z pracowników kolei wspomniał, że do pociągu zostały dołączone dodatkowe wagony, żeby pomieścić pasażerów.
1300 zamiast 600 pasażerów
Pracownik kameruńskich kolei Camrail, który był na miejscu wypadku powiedział, że jest wiele ciał kobiet i dzieci. Dodał, że wśród ofiar jest trzech jego kolegów.
Według przedstawicieli kameruńskich linii kolejowych, pociągiem, który zwykle przewoził ok. 600 pasażerów, tym razem jechało 1300 osób.
Przyczyna katastrofy nie jest jeszcze znana. Nie wyklucza się, że do katastrofy przyczyniły się trudne warunki atmosferyczne. Doszło do niej w czasie, kiedy ulewne deszcze powodują w Kamerunie wiele lawin błotnych.
Autor: kg,js,mm//rzw / Źródło: PAP, Reuters