W Boliwii w niedzielę rozpoczęły się wybory, które mają wyłonić prezydenta i wiceprezydenta na lata 2015-20. Faworytem, który ma niemal zagwarantowane zwycięstwo, jest ubiegający się o trzecią kadencję prezydent Evo Morales.
Do głosowania, które w Boliwii jest obowiązkowe, uprawnionych jest blisko 6 mln Boliwijczyków. Wybory mają wyłonić także deputowanych do Kongresu, zdominowanego przez partie Moralesa.
Zamknięcie lokali wyborczych w 4 455 obwodach nastąpi o godzinie 16 (22 czasu polskiego), a pierwsze wyniki cząstkowe na podstawie 70 proc. głosów spodziewane są jeszcze tego samego dnia czasu lokalnego.
Wygrana w pierwszej turze?
Hasło wyborcze Moralesa, byłego hodowcy koki, którego "indiański socjalizm" rozszerzył rolę państwa w dynamicznie rozwijającej się gospodarce, to "Wraz z Evo mamy się dobrze". Zarówno ta obietnica, jak i rozważne wydawanie na walkę z ubóstwem środków z płynącego szerokim strumieniem gazu ziemnego zapewniają 54-letniemu przywódcy szerokie poparcie.
Sondaże opinii publicznej wskazują, że Morales wygra w pierwszej turze. Według instytutu Ipsos Morales może liczyć na 59 proc. głosów. Morales potrzebuje do zwycięstwa w pierwszej turze 50 proc. ważnych głosów lub 40 proc. z przewagą co najmniej 10 pkt. procentowych nad swoim najbliższym rywalem.
Morales, pierwszy etniczny Indianin Aymara na czele kraju, doprowadził do ponad 5-procentowego wzrostu gospodarczego dzięki nacjonalizacji kluczowych przemysłów, w tym naftowego i gazowego, i przekazaniu zysków na programy pomocy społecznej, szkoły i drogi.
Socjalista chwalony na Wall Street
Konstytucja Boliwii, znowelizowana w 2009 roku, pozwala prezydentowi na dwie kadencje z rzędu. Morales może startować w obecnych wyborach, ponieważ Sąd Najwyższy w zeszłym roku uznał, że nie należy uwzględniać w tym przypadku pierwszej kadencji Moralesa z lat 2006-2009. Orzeczenie sądu krytykują przeciwnicy prezydenta.
Jeśli wygra Morales, który występuje przeciwko kapitalizmowi, ale zbiera pochwały na Wall Street za zdrowy wzrost gospodarczy i nadwyżkę fiskalną, zostanie najdłużej rządzącym prezydentem Boliwii.
Jego główni rywale to Samuel Doria Medina, potentat cementowy, którego Morales z łatwością pokonał w obu poprzednich kampaniach, oraz Jorge "Tuto" Quiroga, który krótko, w latach 2001-2002, sprawował urząd prezydenta.
Doria Medina obiecuje oczyszczenie aparatu sądownictwa, jego zdaniem skorumpowanego, Quiroga zaś zapowiada walkę z przestępczością zorganizowaną w kraju, który jest trzecim producentem kokainy na świecie.
Liczba Boliwijczyków żyjących w skrajnym ubóstwie spadła do 20 proc. z ponad jednej trzeciej dziesięciomilionowej ludności w 2006 roku. Według banku centralnego Boliwii dochody kraju z gazu i ropy stanowią obecnie 35 proc. PKB w porównaniu z 10 proc. osiem lat temu.
Autor: asz//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP / EPA