Stały napływ nielegalnych imigrantów nie na żarty przestraszył włoski rząd. W związku z tym, tamtejsze władze ogłosiły w piątek stan kryzysowy na terenie całego kraju.
Stan kryzysowy obowiązywał już od lutego, ale wcześniej tylko na terenie Apulii, Kalabrii i na Sycylii, czyli tam, gdzie drogą morską przybywa najwięcej nielegalnych imigrantów. Rząd Silvio Berlusconiego czuje, że sprawa wymknęła mu się spod kontroli, stąd ta decyzja.
Poszczególne regiony kraju będą od tej pory miały łatwiejszy dostęp do funduszy, przeznaczonych na tworzenie nowych ośrodków, w których umieszczani są nielegalni imigranci i osoby, ubiegające się o azyl. Zgodnie z przepisami, w takich ośrodkach ludzie ci mogą przebywać do 18 miesięcy; w tym czasie rozpatrywane są ich przypadki.
"Gdzie są masy imigrantów?"
Minister obrony Ignazio La Russa wyjaśnił, że stan kryzysowy nie pociąga za sobą żadnego zaangażowania wojska ani podjęcia nowych kroków. To decyzja o charakterze "biurokratycznym" - podkreślił. Mimo to, centrolewicowa opozycja zażądała dowodów na to, że istotnie były powody do podjęcia takiej decyzji.
- Gdzie są masy imigrantów, dobijających się do naszych drzwi? I jakie jest zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego? - pytała wiceprzewodnicząca Izby Deputowanych Rosy Bindi z opozycyjnej Partii Demokratycznej. Jej zdaniem, Włochy zmierzają w stronę "państwa policyjnego".
Od dawna niemal każdego dnia do włoskich wybrzeży przybijają łodzie z nielegalnymi imigrantami, przede wszystkim z Afryki. Setki z nich docierają codziennie na wyspę Lampedusa. Wszelkie próby zahamowania tego zjawiska nie przyniosły dotychczas żadnych rezultatów. Walka z nielegalną imigracją jest jednym z priorytetów rządu Berlusconiego.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24