Ośmiogodzinny strajk we wszystkich środkach komunikacji sparaliżował Włochy. W większości miast nie kursują metro, autobusy i tramwaje. Protestują też kolejarze oraz część pracowników ruchu lotniczego i promowego.
Protestujący sprzeciwiają się cięciom budżetowym. Domagają się jasnej i sprawiedliwej "polityki transportowej" i zwiększenia nakładów, które zakładom i firmom tej gałęzi gospodarki pozwolą przezwyciężyć obecny kryzys finansowy.
W Rzymie protest załóg transportu miejskiego potrwa do 16:30. Według pierwszych danych związkowców w strajku uczestniczy 70 procent załóg.
Jedyną dobrą wiadomością dla mieszkańców Wiecznego Miasta jest to, że po dwóch dniach protestu i blokad centrum pracę wznowili taksówkarze, nie zgadzający się na plan wydania przez władze miejskie następnych pięciuset licencji. Wobec groźby kary 500 euro za uchylanie się od wykonywania obowiązków, powrócili oni na postoje, ale zapowiadają dalsze negocjacje.
W Mediolanie protest potrwa do 15 a później, a później od 18 do 20. Na kolei połączenia zostaną przywrócone o 17. Również do 17, z wyjątkiem nadzwyczajnych przypadków, nie będą pracować pracownicy pomocy drogowej. Zamknięte są też punkty kontrolne przy autostradach.
Poważnie sparaliżowany jest ruch lotniczy na największych lotniskach w kraju. Na rzymskim Fiumicino odwołano 160 lotów, w Mediolanie, na lotniskach na Linate i Malpensa - 205 połączeń.
Źródło: PAP, tvn24.pl