Jedna osoba zginęła, a 11 zostało rannych po tym, jak samochód wjechał w tłum na promenadzie przy plaży w Los Angeles w stanie Kalifornia. Zdaniem świadków kierowca dobrze wiedział, co robi. - Wcisnął gaz, gdy znalazł się na promenadzie. Myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko na filmach. Ludzie uciekali w popłochu, krzyczeli - mówi jeden ze świadków. Policja zatrzymała już podejrzanego.
Do wypadku doszło w sobotę po południu na sławnej Venice Beach, której nieodłączną część stanowią muzycy i malarze prezentujący swoje umiejętności przy deptaku. Z zeznań świadków wynika, że ok. 20-letni mężczyzna wjechał na promenadę, przyśpieszył i celowo wjechał w spacerujących po chodniku ludzi. Po wszystkim uciekł z miejsca wypadku. Do szpitala trafiło łącznie 10 osób, z czego dwie w stanie krytycznym. Jedna osoba zmarła. Mężczyznę podejrzanego o wjechanie w tłum udało się zatrzymać po około dwóch godzinach poszukiwań.
"On szukał krwi"
Policja bada przyczyny zdarzenia, jednak świadkowie nie mają wątpliwości, że kierowca celowo wjechał w ludzi. - Musiał dodać gazu, bo słychać było pisk opon. Widziałem go. On szukał krwi. Zdecydowanie chciał zabić tych ludzi - stwierdził jeden z nich.
Autor: ktom\mtom / Źródło: ENEX, huffingtonpost.com