Czterej funkcjonariusze kanadyjskiej policji, którzy użyli paralizatora i śmiertelnie porazili polskiego imigranta Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver, zostali przeniesieni do innych zadań - informuje kanadyjska policja federalna.
Komisarz William Elliott po raz pierwszy wypowiedział się publicznie na temat tragedii na lotnisku. Jak podaje agencja Associated Press, do tej pory odmawiał komentowania sprawy, zasłaniając się dobrem prowadzonego śledztwa.
Setki osób wzięły w sobotę udział w pogrzebie 40-letniego Polaka, Roberta Dziekańskiego, porażonego śmiertelnie 14 października paralizatorem przez kanadyjskich policjantów na lotnisku w Vancouverze. Także w rejonie lotniska czuwało ponad tysiąc osób, protestujących przeciwko używaniu przez policję tej broni.
Paralizator - "broń bezpieczna i skuteczna" Elliott w swym sobotnim wystąpieniu usprawiedliwiał jednak korzystanie przez policję z paralizatorów, akcentując iż broń ta jest "bezpieczna i skuteczna w znakomitej większości przypadków".
Dodał, iż w sprawie Polaka prowadzone jest wielotorowe intensywne śledztwo. Kanadyjski komisarz policji przyznał też, że nadany w środę przez telewizję film wideo, pokazujący przebieg dramatycznego zajścia na lotnisku zakończonego śmiercią Polaka, jest "szokujący", jednakże ostrzegł przed wyciąganiem wyłącznie na podstawie nagrania zbyt pochopnych wniosków.
Sondaż ogłoszony w piątek przez Instytut Ipsos-Reid wykazał, że 62 proc. ludności Kolumbii Brytyjskiej obejrzało ten film. 69 proc. mieszkańców tej prowincji, według sondażu, uznało działanie policji za "niedorzeczne", a wśród osób, które film wideo obejrzały, tego zdania było 80 proc. Sondaż przeprowadzono w oparciu o opinie 454 osób.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fot. Internauta Ryszard Madziąg