- Falę ostrych zatruć spowodowanych szczepem pałeczki okrężnicy EHEC w Niemczech wywołały bez żadnych wątpliwości zanieczyszczone kiełki - ogłosił oficjalnie niemiecki Federalny Instytut Oceny Ryzyka. Biolodzy z instytutu potwierdzili w ten sposób wyniki badań laboratoryjnych władz Nadrenii Północnej-Westfalii, według których źródłem zakażenia bardzo rzadkim i zjadliwym szczepem bakterii EHEC są kiełki, pochodzące z uprawy ekologicznej Gaertnerhof w Bienenbuettel w Dolnej Saksonii.
Groźny szczep wykryto w paczce kiełków, znalezionej przez naukowców z Nadrenii Północnej-Westfalii w koszu na śmieci rodziny, w której zachorowały dwie osoby. W związku z ustaleniami naukowców już w piątek niemieckie władze sanitarne zniosły obowiązujące od 25 maja ostrzeżenie przed jedzeniem ogórków, pomidorów i sałaty.
"Fala zatruć słabnie"
Minister zdrowia Niemiec Daniel Bahr w cytowanej przez media wypowiedzi dla dziennika "Bild am Sonntag" wyraził nadzieję, że minął już najgorszy etap fali zatruć spowodowanych EHEC, ale ostrzegł, że liczba zgonów może się zwiększyć. W sumie w wyniku zatruć spowodowanych EHEC zmarły 33 osoby, z czego 32 w Niemczech. - Fala zatruć stopniowo słabnie, mamy powód myśleć, że najgorsze już za nami - dodał, podkreślając, że bilans ofiar może wzrosnąć, "jakkolwiek byłoby to bolesne".
"Musimy wyjaśnić"
Przedstawiciel niemieckiego ministerstwa ds. ochrony konsumentów Holger Eichele poinformował, że zatruło się także troje pracowników uprawy, z której pochodzą zanieczyszczone kiełki. - Musimy teraz wyjaśnić, w jaki sposób bakteria przedostała się na kiełki - zwrócił uwagę Eichele.
Minister środowiska i ochrony konsumentów Nadrenii Północnej-Westfalii Johannes Remmel zaapelował, by zgłaszać władzom podejrzane opakowania kiełków, tak jak zrobił to "bardzo czujny" mężczyzna z rodziny, w której były przypadki zachorowań. - Usłyszał on w radiu historię dotyczącą podejrzeń w sprawie kiełków i przypomniał sobie, że miał w lodówce opakowanie kiełków, które zostało następnie wyrzucone. Znalazł paczkę w koszu na śmieci i zgłosił władzom - relacjonował Remmel. Dodał, że mężczyzna ten nie jadł kiełków, w przeciwieństwie do jego żony i córki, które zachorowały.
Z kolei minister rolnictwa Ilse Aigner zapowiedziała w rozmowie, która ma się ukazać w gazecie "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", wzmożenie kontroli sanitarnych produkcji kiełków.
KE przyjęła oświadczenie z zadowoleniem
Sobotnie oświadczenie niemieckich władz z zadowoleniem przyjęła Komisja Europejska, apelując przy tym do władz rosyjskich o całkowite zniesienie embarga na europejskie warzywa. - Źródło zakażeń jest znane, a testy epidemiologiczne potwierdzone badaniami - oświadczył w komunikacie opublikowanym europejski komisarz ds. zdrowia John Dalli.
- Oznacza to, że konsumenci europejscy i partnerzy handlowi UE powinni mieć pełne zaufanie do bezpieczeństwa warzyw pochodzących z Europy - dodał, apelując do władz rosyjskich o podjęcie wszystkich środków "pozwalających na jak najszybsze wznowienie eksportu produktów z UE".
500-600 milionów euro strat
-Rosja zgodziła się w piątek, podczas szczytu UE-Rosja, na częściowe zniesienie embarga nałożonego na warzywa pochodzące z Europy, z powodu fali zakażeń nowym szczepem bakterii E.coli. Całkowite zniesienie embarga miało, według komunikatu KE, nastąpić w zamian za wprowadzenie przez UE nowego systemu certyfikacji bezpieczeństwa żywności. - UE przedstawiła Rosji konkretne propozycje jeszcze w piątek, ale jak do tej pory nie uzyskała od władz rosyjskich żadnej odpowiedzi - podał rzecznik KE Frederic Vincent.
Jak informuje KE, w najbliższych kilku dniach eksperci z UE i z Niemiec będą sprawdzać, w jaki sposób zmodyfikowany szczep bakterii E.coli trafił do żywności.
Szef federacji niemieckich rolników Gert Sonnleitner zaapelował do UE o podniesienie pomocy dla poszkodowanych producentów ponad obiecane 210 milionów euro. Ocenił, że w całej UE straty kształtują się na poziomie 500-600 milionów euro, z czego w Niemczech wynoszą 65 milionów euro.
Źródło: PAP