Wielkie błoto w Wielkim Jabłku


Do zasypanego przed kilkoma dniami Nowego Jorku przyszła w środę odwilż. To tylko pozornie dobra wiadomość, bo 50-centymetrowa warstwa śniegu zaczęła przemieniać się w błoto. Na lotniskach i ulicach w dalszym ciągu panuje chaos.

W środę w dalszym ciągu tysiące pasażerów czekało na odlot na lotniskach LaGuardia, Kennedy'ego i Newark Liberty. Niektórzy spędzili już tam ponad trzy doby. Przed postojami taksówek koło portów lotniczych ustawiały się długie kolejki zziębniętych ludzi, o miejscu w hotelu można tylko pomarzyć.

Blokada miasta

Ruch w centrum Wielkiego Jabłka blokują w dalszym ciągu pojazdy, które utknęły podczas poniedziałkowej burzy śnieżnej na ulicach. Problemy mają również poruszający się po mieście komunikacją kolejową i autobusową.

We wtorek wieczorem, burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg przyznał, że władze miejskie nie doceniły powagi sytuacji i poprosił nowojorczyków o jeszcze trochę cierpliwości. Podkreślił, że burza śnieżna, która zaatakowała miasto, była jedną z najpotężniejszych w historii Nowego Jorku.

"New York Times" poinformował w środę, że atak zimy pochłonął dotąd w Nowym Jorku tylko jedną ofiarę śmiertelną, i to pośrednio - w dzielnicy Crown Heights zmarł noworodek, do którego przez dziewięć godzin nie mogła dojechać karetka.

Źródło: PAP