Wielki pożar, jaki wybuchł w sobotnią noc w Sydney doszczętnie strawił fabrykę opakowań. Na szczęście nikt nie został ranny.
Do walki z ogniem stawiło się kilka jednostek straży pożarnej. Miały przed sobą niełatwe zadanie – opanować szybko ogień, tak by nie przedostał się on do położonej tuż obok fabryki chemikaliów.
- Wszystko co zostało, to drzwi wejściowe. Nic więcej nie zostało. Zniknęły boczne ściany i dach – mówił załamany właściciel fabryki Brett Goldsbrough, który przyjechał na miejsce. Oszacował, że szkody wyrządzone przez płomienie sięgną blisko 850 tys. dolarów.
Na szczęście, w pożarze nikomu nic się nie stało. Jak na razie policja nie ustaliła przyczyn pojawienia się płomieni.
Źródło: Reuters