Zawsze w czasie świąt Wielkanocnych przeżywa oblężenie - mowa o małej, wulkanicznej wysepce u brzegów Chile, zwanej Wyspą Wielkanocną. Ostatnio brytyjscy naukowcy zbadali kamienne rzeźby ludzkich postaci, z których wyspa słynie.
Co roku Wyspę Wielkanocną odwiedza około 30 tysięcy turystów. Największe zainteresowanie przypada na okres wielkanocny.
W rzeczywistości jednak wyspa nie ma nic wspólnego z tradycją obchodów świąt Wielkiej Nocy. Nazwa została nadana przez Holendra Jacoba Roggeveena, który w niedzielę Wielkanocną 1722 roku dokonał jej odkrycia.
Skąd przyszły rzeźby?
Największą tajemnicą wyspy nurtującą wielu naukowców są olbrzymie, kilkutonowe, kamienne rzeźby tzw. moai z czerwonego kamienia wulkanicznego. Badacze od lat zastanawiali się, jak były one transportowane, ustawiane w pozycji pionowej i dlaczego niektóre z nich mają kapelusze zwane pukao.
Brytyjscy naukowcy: dr Colin Richards z Uniwersytetu w Manchester i dr Sue Hamilton z University College London zrekonstruowali szlaki, którymi posągi były transportowane ze "świętego" kamieniołomu, z którego czerpano budulec - podał dziennik "The Independent".
Funkcję kamieniołomu pełnił krater wulkanu Rano Raraku.
Banany czy słodkie ziemniaki?
Pochodzenie tajemniczych rzeźb nie jest jedyną zagadką wyspy. Niektórzy naukowcy sądzą, że około roku 300-400 n.e. teren zasiedlili osadnicy z Hawajów. Polinezyjczycy prawdopodobnie przybyli z Markizów, przywożąc ze sobą banany, taro, kurczaki, czy szczury.
Według innej teorii część mieszkańców wyspy stanowili przybysze z Ameryki Południowej, którzy przywieźli ze sobą słodkiego ziemniaka.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Ian Sewell/Wikipedia