32 godziny w morzu. Film z ratowania surfera


Surfer z Glasgow został cudem wyłowiony z morza po ponad dobie spędzonej w lodowatej wodzie. Zdaniem ratowników przeżył dzięki odpowiedniemu sprzętowi.

22-letni surfer Matthew Bryce zaginął w niedzielę rano, kiedy wyszedł popływać na desce niedaleko miasta Campbeltown na zachodnim wybrzeżu Szkocji.

Natychmiast po jego zaginięciu uruchomiono zakrojoną na szeroką skalę operację poszukiwawczą. Mężczyzna został znaleziony w poniedziałek po 32 godzinach poszukiwań w odległości 20 kilometrów od brzegu - poinformowała brytyjska straż przybrzeżna.

Ze śmigłowca wypatrzyli go ratownicy.

- Surfer był w wodzie przez ponad 32 godziny, więc ratownicy określili go jako wychłodzonego, ciepiącego na hipotermię - powiedział Alex Smith z brytyjskiej straży przybrzeżnej. - Jak na to, że spędził w wodzie noc i cały dzień, był w zaskakująco dobrej kondycji. Jest bardzo wysportowany i warunki pogodowe nie były aż tak złe. Był bardzo szczęśliwy, kiedy go odnaleźliśmy.

Morze najzimniejsze o tej porze roku

Alex Smith poinformował, że 22-latek życie zawdzięcza doświadczeniu w surfowaniu, wysportowaniu i profesjonalnemu sprzętowi.

Zdaniem Smitha, gdyby nie gruba pianka, jaką miał na sobie, mężczyzna natychmiast uległby wychłodzeniu i zamarzł. Morze miało temperaturę około 9 stopni Celsjusza, czyli było "praktycznie najzimniejsze" w roku.

Smith powiedział, że surfera złapał skurcz, kiedy próbował wrócić do brzegu. Potem nie mógł pokonać silnych fal i zaczął dryfować coraz dalej od brzegu.

Autor: pk//rzw / Źródło: BBC, Reuters