5 tys. osób domagało się ustąpienia socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanya podczas demonstracji przed urzędem prezydenta na Wzgórzu Zamkowym w Budapeszcie. Rząd nie ma jednak zamiaru podawać się do dymisji.
Protest odbył się dokładnie w rok po ujawnieniu zapisu przemówienia Gyurcsanya, w którym przyznał, że jego Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP) ukrywała przed społeczeństwem rozmiary deficytu budżetowego, by zapewnić sobie zwycięstwo w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych.
We wrześniu ubiegłego roku publikacja tekstu przemówienia Gyurcsanya spowodowała najgwałtowniejsze od czasu upadku komunizmu zamieszki uliczne na Węgrzech. Przeciągnęły się one do listopada, zakłócając przebieg obchodów 50-lecia powstania z 1956 roku.
W trakcie demonstracji fragmenty tego przemówienia odtwarzano przez głośniki.
Rząd próbuje się zrehabilitować?
By uzdrowić finanse publiczne, rząd podjął surowe przedsięwzięcia oszczędnościowe, wprowadzając m.in. opłaty za wyższe studia i za wizyty lekarskie oraz podwyższając ceny energii.
Wcześniej w sobotę na mityngu MSZP w Budapeszcie Gyurcsany zadeklarował, że nie zrezygnuje z kontynuowania reform gospodarczych.
Źródło: PAP, TVN24, IAR