Ponad 2300 osób ewakuowano z miast i wiosek zatopionych na północy Węgier - poinformował w sobotę rzecznik Głównego Urzędu ds. Klęsk Żywiołowych Tibor Dobson. Większość ewakuowanych mieszkało w komitacie Borsod-Abauj-Zemplen, gdzie sytuacja jest najbardziej krytyczna.
Przewiduje się, że stan wody w rzekach Hernad, Sajo i Bodva, które zalały ogromne obszary ziemi, osiągnie maksymalny poziom w sobotę po południu. Bodva zalała już połowę miasta Edeleny, które liczy 10 tys. mieszkańców. Kilka domów zawaliło się.
Częściowo zalane zostało także leżące nad rzeką Sajo miasto Felsoeszolca, skąd ewakuowano już 40 rodzin, a kolejne 400 poinformowano o takiej możliwości.
Jak podkreślił Dobson, w operacjach ratunkowych uczestniczy około 12 tys. osób, w tym policjanci, żołnierze i strażacy.
Paraliż kraju
Powodzie spowodowały opóźnienia w kursowaniu części pociągów. Zamknięto dla ruchu tory na niektórych odcinkach na północy i zachodzie kraju. W powodu wysokiego stanu wody w Budapeszcie w sobotę rano przystąpiono do wznoszenia na odcinku 1,5 km wałów, by ochronić Wyspę Małgorzaty.
Na Węgrzech pada od miesiąca i na północy oraz północnym wschodzie kraju wystąpiły z brzegów praktycznie wszystkie rzeki. W maju spadło od 210 do 220 milimetrów deszczu na metr kwadratowy, czyli tyle co w ciągu całego roku. Na północnym wschodzie spadło nawet 273 milimetry na metr kwadratowy
Na północnym wschodzie kraju zamknięto 60 dróg i 18 miejscowości jest czasowo odciętych od świata. W regionie ogłoszono alarm trzeciego stopnia, czyli najwyższy.
Źródło: PAP, tvn24.pl