Walka byka z parowozem w Londynie


Pojedynek obecnego burmistrza Kena Livingstone'a i Borisa Johnsona bez przesady można nazwać walką byka z parowozem. Choć w czwartkowych wyborach na burmistrza Londynu startuje 10 kandydatów, nie ma wątpliwości, że liczą się tylko ci dwaj.

Livingstone jest świetnie znanym, solidnym i dysponującym szerokim zapleczem politykiem. Młodszy od niego, pozbawiony kompleksów i obdarzony niewątpliwym darem oratorskim Johnson staje na torach, po których pędzi po zwycięstwo lokomotywa obecnego burmistrza. Kto wejdzie z tego pojedynku zwycięsko?

Ostatnie sondaże pokazują, że różnica dzieląca sprawującego od 2000 roku urząd laburzystę Livingstone'a i konserwatystę Johnsona jest minimalna. W tej sytuacji decydujące mogą okazać się głosy Polaków mieszkających w Anglii.

Schizofreniczne wybory?

Londyński system głosowania jest cokolwiek oryginalny. Każdy wyborca ma do dyspozycji dwa głosy i może zagłosować na dwóch różnych kandydatów. Dlaczego? Jeśli po przeliczeniu głosów głównych żaden kandydat nie uzyska absolutnej większości głosów, wtedy przeprowadza się dogrywkę.

Liczy się w niej tzw. drugi głos. Burmistrzem zostaje ten, kto zdobędzie największą liczbę połączonych głosów.

Zdaniem wielu komentatorów ze względu na niewielką różnicę poparcia Livingstone'a o Johnsona, o wyniku wyborów zadecyduje właśnie dogrywka. Jak będzie w rzeczywistości? - dowiemy się po ogłoszeniu wyników w piątkowe popołudnie.

Polacy języczkiem u wagi?

Jak mówią sami Anglicy, po raz pierwszy kandydaci w wyborach zwrócili się do mniejszości mieszkających w Londynie o poparcie, tego wcześniej nigdy nie było, i zwrócili się oczywiście tylko do Polaków, bo my jesteśmy największą i jednak w miarę zorganizowaną grupą. Kazimierz Marcinkiewicz

Ważną rolę w londyńskich wyborach mogą odegrać zamieszkujący w metropolii Polacy. Do udziału w czwartkowych wyborach zarejestrowało się ich około 65 tysięcy. - Różnica w głosach pomiędzy dwoma najważniejszymi kandydatami jest niewielka, więc właśnie taka grupa kilkudziesięciu tysięcy osób może przeważyć szalę zwycięstwa - ocenia były polski premier Kazimierz Marcinkiewicz, który po złożeniu urzędu zamieszkał w Londynie.

Jak przypomniał - sami Anglicy mówią, że po raz pierwszy kandydaci w wyborach zwrócili się do mniejszości mieszkających w Londynie o poparcie, czego wcześniej nigdy nie czynili. - Zwrócili się oczywiście tylko do Polaków, bo my jesteśmy największą i jednak w miarę zorganizowaną grupą - dodał Marcinkiwicz.

Idźcie do wyborów!

Do udziału w wyborach Polaków zachęcał grupa "Polacy Głosują", będąca inicjatywą kilku organizacji emigracyjnych. - Polacy są też londyńczykami i powinni brać czynny udział w życiu społecznym i politycznym metropolii, jeśli mają się czuć pełnoprawnymi obywatelami - powiedział Adam Komarnicki, jeden z pomysłodawców akcji.

Polacy są też londyńczykami i powinni brać czynny udział w życiu społecznym i politycznym metropolii, jeśli mają się czuć pełnoprawnymi obywatelami. Adam Komarnicki z grupy "Polacy Głosują"

Warto zauważyć, że inicjatywa "Polacy Głosują" nie popiera żadnego z kandydatów, a udział w wyborach traktuje przede wszystkim jako okazję do poprawy wizerunku społeczności polskiej.

Do udziału w wyborach zachęcali też sami kandydaci. Szczególnie Ken Livingstone, który w ostatnim czasie kilkakrotnie spotykał się z Polakami mieszkającymi w Londynie.

Livingstone lepszy dla Polaków?

- Livingstone jest lepszym kandydatem z punktu widzenia interesów polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii - powiedział PAP znany działacz emigracyjny Wiktor Moszczyński.

Livingstone jest lepszym kandydatem z punktu widzenia interesów polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii. działacz emigracyjny Wiktor Moszczyński

Przeciwnego zdanie jest Kazimierz Marcinkiewicz. - Londynu nie stać na dalsze cztery lata z Livingstonem jako burmistrzem. Skutkiem jego polityki jest wzrost przestępczości, przemocy ze strony gangów, dyskryminacji i kosztów życia - twierdzi polityk.

Wybierają nie tylko burmistrza

Wybory odbywają się także do 137 organów lokalnych różnego szczebla w Anglii i 22 w Walii. Druga i trzecia karta do głosowania służą między innymi do wyboru 25-osobowej rady miejskiej. Wybory do rady miejskiej odbywają się według proporcjonalnej ordynacji z 5-proc. progiem.

Sztab wyborczy Livingstone'a i związki zawodowe apelują o liczny udział w wyborach ostrzegając, iż przy niskiej frekwencji do rady miejskiej może wejść jeden lub nawet dwóch przedstawicieli skrajnie prawicowej, antyimigracyjnej partii BNP.