Ośmioro Afgańczyków zmarło w południowo-zachodniej prowincji kraju po zarażeniu się bakterią wąglika. Władze uspokajają - to nie był efekt działania terrorystów.
Wyniki badań laboratoryjnych mają być gotowe w ciągu najbliższych dwóch dni, dlatego władze nie mogą stwierdzić, czy przyczyną zgonów był na pewno wąglik. Próbki zostaną przesłane także do amerykańskiego wojskowego instytutu chorób zakaźnych w Fort Detrick w stanie Maryland.
Władze nazwały przypadek wąglika u ludzi "nadzwyczaj rzadkim".
Wypadek wielbłądzi
Historia zakażenia wąglikiem zaczęła się od tego, że dwóch mężczyzn w odległym zakątku Afganistanu przy granicy z Iranem usiłowało sprzedać chorego wielbłąda - podał Ghulam Dastagir Azad, gubernator prowincji Nimroz. Kiedy nikt nie chciał kupić zwierzęcia, mężczyźni zabili je i podzielili mięso między biedne rodziny, jak jest to w zwyczaju podczas muzułmańskiego Święta Ofiary (Eid al-Adha), gdy składa się ofiary z wielbłądów, krów i owiec.
Pierwsi zachorowali obaj niedoszli sprzedawcy. - Przyrządzili mięso i po 12 godzinach już nie żyli - powiedział gubernator Azad. - Następnymi ofiarami były rodziny obdzielone mięsem - w tym dwie kobiety i małe dziecko.
Według Fahima nie ma żadnych dowodów na to, by do wybuchu zakażenia przyczynili się terroryści. Dodał on jednak, że "ze względu na wzrost liczby samobójczych ataków należy zachować czujność".
Niezwykle rzadki przypadek Zakażenia wąglikiem u ludzi zdarzają się rzadko. Najczęściej (ok. 95 proc.) zakażenie wąglikiem wywołuje łatwo poddającą się leczeniu postać skórną choroby, ale jeśli przetrwalniki laseczek wąglika dostaną się do przewodu pokarmowego (np. po zjedzeniu niedogotowanego mięsa), mnożące się bakterie i wytwarzana przez nie toksyna wywołują gorączkę i bóle brzucha połączone z nudnościami i wymiotami.
Śmiertelność może przekraczać 50 proc. Choroba może też przybrać postać piorunującą, prowadzącą do zgonu po zaledwie kilku godzinach - zbyt szybko, by mogły zadziałać podane antybiotyki.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24