Kanadyjscy funkcjonariusze będą rzadziej używać paralizatorów i to tylko wobec osób stwarzających "poważne zagrożenie". To odpowiedź policji federalnej na zalecenia z raportu komisji, która zajmuje się skargami publicznymi. Raport powstał po tym, jak na lotnisku w Vancouver zmarł polski imigrant, porażony paralizatorem przez funkcjonariuszy.
Paul Kennedy, który przewodniczy komisji, podkreślił, że kanadyjscy policjanci powinni używać paralizatorów (taserów) tylko wobec osobników, którzy są "nastawieni wojowniczo" lub stwarzają zagrożenie "dla życia lub zdrowia funkcjonariuszy".
Zdaniem Kennedy'ego funkcjonariusze, których wyposaża się w paralizatory, powinni być w stopniu powyżej kaprala.
Policja - zgadzamy się z zaleceniami
Z zaleceniami raportu zgodziła się kanadyjska policja federalna, która poinformowała w środę, że wkrótce wydane zostaną stosowne zarządzenia ograniczające stosowanie paralizatorów elektrycznych.
O przygotowanie raportu przez niezależną Komisję Skarg Publicznych, której przewodniczył Kennedy, zwrócił się minister ds. bezpieczeństwa publicznego w rządzie federalnym Stockwell Day, po wniesieniu w listopadzie ub. r. skargi przeciwko policji.
Wewnętrzne śledztwo wykazało, że policja federalna stosowała tasery zbyt często, niejednokrotnie bez wystarczającego powodu. Autorzy raportu sugerowali nawet całkowity zakaz używania tego rodzaju urządzeń przez policję.
Paralizatorem zapobiegawczo
Do tragicznych wydarzeń na lotnisku w Vancouver doszło w październiku 2007 roku. 40-letni Robert Dziekański zmarł na lotnisku, gdy policjanci uznali jego zachowanie za agresywne i użyli wobec niego paralizatora. W listopadzie ujawniono nagranie wideo, które wskazuje, że mężczyzna nie stawiał oporu i działania policji mogły być nieuzasadnione. (ZOBACZ WIDEO)
Potwierdził to raport kanadyjskich służb granicznych (CBSA), w którym znalazło się stwierdzenie, że Polak "nie wykazywał żadnych przejawów agresji". Co więcej współpracował z władzami (CZYTAJ WIĘCEJ)
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24