USA zostaną w Iraku na stałe?


Stany Zjednoczone negocjują z władzami Iraku "strategiczny sojusz" zakładający wojskową obecność USA na czas nieograniczony. Taki plan zwiąże ręce przyszłemu prezydentowi USA, bez względu na to, kto nim zostanie - twierdzi czwartkowy "The Independent".

"Stany Zjednoczone chciałyby utrzymać 50 baz wojskowych w Iraku, co dałoby im faktyczną kontrolę, jeśli chodzi o prowadzenie operacji wojskowych, kontrolę nad przestrzenią powietrzną i aresztowaniami Irakijczyków - twierdzi były korespondent brytyjskiej gazety w Bagdadzie Patrick Cockburn. Amerykański personel wojskowy i cywile pracujący na kontraktach mieliby immunitet chroniący ich przed odpowiedzialnością karną.

Według "The Independent", premier Iraku Nuri al-Maliki jest przeciwny amerykańskiemu planowi, ale ma świadomość, że jego koalicyjny rząd nie utrzyma się u władzy bez poparcia USA.

Kto by zyskał, kto stracił?

Zdaniem gazety, George W. Bush chce, by takie porozumienie zostało zawarte do końca lipca. Dałoby to mu możliwość ogłoszenia, że inwazja na Irak była słuszna i zakończyła się zwycięstwem. Prawdopodobnie doszłoby też do wzmocnienia pozycji republikańskiego kandydata do Białego Domu Johna McCaina, który jest kontynuatorem polityki Busha.

Komu takie porozumienie nie przypadłoby do gustu? Bez wątpienia, nie byłby nim zachwycony Barack Obama, który od dawna twierdzi, że inwazja na Irak była błędem i zapowiedział wycofanie stamtąd wojsk.

Gdzie nasza suwerenność?

Rewelacje gazety skomentował również na łamach "The Independent" Ali Alawi - były minister finansów Iraku. Jego zdaniem, gdyby doszło do podpisania takich ustaleń, suwerenność Iraku stanęłaby pod znakiem zapytania.

Źródło: PAP, tvn24.pl