Nie będzie unijnych sił wojskowych w Gruzji. Bruksela odrzuciła prośbę Tbilisi o wzmocnienie jej misji obserwacyjnej.
Z prośbą zwrócił się nowomianowany szef gruzińskiej dyplomacji Grigol Waszadze. W odpowiedzi usłyszał jednak od przedstawiciela Javiera Solany, że Unia Europejska "ma już [na miejscu - red.] pełnowartościową misję i jest to misja obserwacyjna".
W swojej argumentacji komisarz do spraw polityki zagranicznej Solana powołał się na zapisy sierpniowego porozumienia rosyjsko-gruzińskiego o zawieszeniu broni, wynegocjowanego przez Francję, reprezentującą 27 krajów Unii.
Rządzą bandyci
Tymczasem media i organizacje humanitarne donoszą o trwającym kryzysie ludności cywilnej zamieszkującej obszary przygraniczne zwłaszcza z samozwańczą republiką Osetią Południową. Bo na tamtejszych terenach właściwie nikt nie strzeże bezpieczeństwa, pozostawiając je w rękach grabieżców.
Unia wciąż nie ma dostępu
UE wysłała do Gruzji 225 nieuzbrojonych obserwatorów i 75 osób personelu pomocniczego, by patrolować obszary wokół zbuntowanych gruzińskich prowincji - Osetii Południowej i Abchazji.
Jednak Rosja, której żołnierze gwarantują obecnie bezpieczeństwo tym dwóm prowincjom, odmawia im prawa wjazdu, jednocześnie domagając się od Unii wysłania większej liczby obserwatorów.
Źródło: PAP, tvn24.pl, lublin.com.pl