Zmarł Randy Pausch, niezwykły wykładowca amerykańskiego uniwersytetu, który przekonywał swoich studentów, że umieranie nie jest tragedią. Chory na raka naukowiec zyskał popularność dzięki opublikowanemu w internecie wykładowi, podczas którego robił pompki i śmiał się ze zbliżającej śmierci.
Jeszcze przed rokiem o chorym na nieuleczalną odmianę raka słyszała tylko jego rodzina, przyjaciele i studenci uniwersytetu Carnegie Mellon w Pittsburghu. Sytuację zmienił opublikowany w internecie film z pożegnalnego wykładu profesora informatyki.
Pausch nie przypominał na nim osoby zmagającej się ze śmiertelną chorobą. - Okoliczności naszego spotkania są dość niezwykłe. Od półtora roku walczę z rakiem trzustki, ale popatrzcie, tu są najnowsze zdjęcia USG, na których widać kilkanaście guzków atakujących moją wątrobę - witał zdezorientowanych słuchaczy 47-letni wówczas Randy Pausch.
Pompki zamiast smutku
W jego wystąpieniu nie widać było smutku, ani zmęczenia chorobą. Profesor zamiast tego uśmiechał się, opowiadał żarty i robił pompki. - Śmiem twierdzić, że jestem w lepszej formie niż większość z was - tłumaczył i przekornie przepraszał za to, że "nie jest tak smutny, jak być powinien".
Nie jesteśmy gotowi na śmierć
O niezwykłym spotkaniu pisała amerykańska prasa. - Wszyscy byli skupieni i wzruszeni - pisał publicysta Jeff Zaslow w "The Wall Street Journal". Tamtejsze media mówią o "ważnej lekcji patrzenia na śmierć" i o "przykładzie umierania z godnością". Wystąpienie Pauscha wywołało debatę na temat miejsca śmierci we współczesnej kulturze. - Nie jesteśmy przygotowani na umieranie. Nasza kultura zachęca do celebrowania chwili, afirmowania życia, więc gdy nadchodzi jego kres, koncentrujemy się na cierpieniu i nieszczęściu - mówili publicyści.
Ostatnie miesiące profesor z Pittsburgha spędził w rodzinnym gronie, okazjonalnie uzupełniając swojego bloga. Osierocił trójkę dzieci.
Źródło: Reuters