Trzydniowa żałoba w Doniecku po tragedii w kopalni węgla kamiennego. W wyniku wybuchu metanu zginęło 70 osób, a 30 wciąż uważa się za zaginionych. Ratownicy walczą o ich życie, ale szanse na wydostanie kogoś żywego maleją z każdą godziną.
- Dostęp do sztolni został zablokowany. Pali się taśmociąg, co bardzo utrudnia pracę ratowników - mówi Jurij Zajec, szef górniczego związku zawodowego w kopalni węgla kamiennego im. Zasiadki w Doniecku. Dodatkowo ocenił on, że "nadzieje na to, iż poszukiwani górnicy żyją, są bardzo małe".
Rozmawiając o akcji ratowniczej z rodzinami górników Zajec ocenił, że sytuacja jest bardzo trudna.
Premier na miejscu tragedii
Przyczyny katastrofy w kopalni im. Zasiadki zbada specjalna komisja rządowa. Wiadomo, że prace w kopalni były prowadzone zgodnie z planem - oświadczył w niedzielę premier Ukrainy, Wiktor Janukowycz.
- Ta katastrofa pokazuje bezsilność człowieka wobec żywiołu. Przed takimi wypadkami żadna kopalnia w świecie nie może się uchronić - powiedział szef rządu, który w związku z katastrofą przebywa w Doniecku.
Jak podał wcześniej wicepremier Andrij Klujew, ratownicy pracujący w donieckiej kopalni starają się dotrzeć do kilkudziesięciu górników, którzy uznani są za zaginionych. Akcję utrudnia pożar w sztolni, w której doszło do wybuchu.
Jak to wcześniej bywało
W momencie wybuchu w kopalni pracowało pod ziemią 457 górników nocnej zmiany. Część z nich wciąż znajduje się pod ziemią. W samej strefie eksplozji znajdowało się co najmniej 31 ludzi.
Do wybuchu doszło w donieckiej kopalni im. Zasiadki, na głębokości 1078 metrów w niedzielę po godz. 2.00 w nocy naszego czasu. Według resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych, eksplodował metan. W tym momencie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany.
We wrześniu ubiegłego roku w kopalni im. Zasiadki zginęło 13 osób. Wcześniej, w 2001 roku, także wskutek wybuchu metanu zginęło tam 55 górników. Każdego roku w ukraińskich kopalniach ginie ponad 300 osób.
Źródło: PAP, tvn24.pl