Trzy godziny strzałów i gazu łzawiącego. 2 zabitych

Aktualizacja:

Dwie osoby zginęły, a około 250 zostało rannych od kul i pałek policjantów lub zatruło się gazem łzawiącym w jemeńskim mieście Taez. Jeden zabitych został trafiony, gdy próbował zerwać plakat dyktatora Alego Abd Allah Salaha.

Policja otworzyła ogień do demonstrantów, którzy usiłowali dostać się do siedziby lokalnych władz. Obrzuciła też ich gazem łzawiącym. - Jesteśmy otoczeni przez transportery opancerzone i czołgi. Strzelali w powietrze i rzucali gaz łzawiący od trzech godzin, ale nie udało im się rozproszyć protestu - twierdzi opozycjonista Bushra al-Maqtari. W końcu służby bezpieczeństwa otworzyły ogień.

Walka z władzą

Fala protestów przetacza się przez Jemen od końca stycznia. Celem opozycji jest obalenie prezydenta Salaha, rządzącego krajem od 32 lat. 25 marca prezydent po raz kolejny zapowiedział, że jest gotów przekazać władzę następcy wyłonionemu w wyborach, które miałyby się odbyć przed końcem roku.

Opozycja zażądała w sobotę, aby Salah ustąpił na rzecz wiceprezydenta, z którym gotowa jest negocjować porozumienie o okresie transformacji w kraju.

Obecna fala protestów w Jemenie została zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka.

Jemen, jeden z najbiedniejszych krajów arabskich, oprócz szyickiej rebelii na północy boryka się również z separatystycznym ruchem na południu oraz wzrostem wpływów i wzmożoną działalnością Al-Kaidy.

Źródło: PAP, Reuters