- Trzęsienie ziemi osłabi nieufność i nieprzyjazne emocje, które Chińczycy sami sobie wyhodowali polityką wobec Tybetu - powiedział w "Magazynie 24 Godziny" Krzysztof Mroziewicz z tygodnika "Polityka". - W pewnym sensie przyszło im z odsieczą - dodał. Zdaniem podróżniczki Elżbiety Dzikowskiej, Chińczykom pomoże wychowanie w posłuszeństwie dla władzy.
- Świat zdaje sobie sprawę z tego, co się tam dzieje, ale widzi też, że los pokarał tam zwykłych ludzi - stwierdził Mroziewicz.
Jak powiedział, Chiny podniosą się z tej katastrofy, bo ich sprawność organizacyjną widać na każdym kroku. Jego zdaniem, Państwo Środka jest doskonale przygotowane, aby poradzić sobie ze wszystkim. - W historii zdarzały się większe kataklizmy, trzęsienie ziemi z XIX wieku pochłonęło życie 800 tysięcy ludzi - przypomniał. - Problemem jest to, że Chiny nie chcą przyjąć pomocy międzynarodowej - dodaje. Jak tłumaczy, ci, którzy przybywają z pomocą bywają bezradni, bo nie ma z kim rozmawiać.
"Chinom pomoże wychowanie w posłuszeństwie"
Problemem Chin jest to, że nie chcą przyjąć pomocy międzynarodowej. Krzysztof Mroziewicz
- Chińczycy będą chcieli pokazać, że potrafią sobie dać radę w trudnych sytuacjach, że są doskonale zorganizowani na Igrzyska - twierdzi Elżbieta Dzikowska. Jej zdaniem, są dumni z tego, że tyle się dzieje w ich kraju.
Zdaniem podróżniczki do przezwyciężenia tej sytuacji może przyczynić się nie tylko rząd, ale i samo społeczeństwo, wychowane w systemie filozofii Konfucjusza i Mao. - Chińczycy są przyzwyczajeni do posłuszeństwa wobec władzy, a to pomoże szybciej opanować sytuację - uważa. Jak dodaje, społeczność międzynarodowa powinna angażować się w pomoc, bo chodzi tu o pomoc zwykłym ludziom. - Polityka swoją drogą, ale co ma prosty Chińczyk wspólnego z sytuacją w Tybecie? - pytała.
Instynkt ratuje człowieka
- Katastrofa sejsmiczna jest nie do przewidzenia, w przeciwieństwie do katastrofy klimatycznej - uważa Krzysztof Mrozewicz, odnosząc się do srogiego ataku zimy, jaki nawiedził Chiny w tym roku. - Informację o trzęsieniu człowiek otrzymuje sekundę przed wstrząsem, tu może zadziałać tylko instynkt - podkreśla. Według niego, człowiek wie, że musi uciec z pomieszczenia albo chociaż stanąć w drzwiach.
Według Leszka Tanasia ze Straży Pożarnej ratownicy nigdy nie mogą tracić nadziei. - Zawsze trzeba się liczyć z tym, że znajdzie się żywych pod gruzami - uważa. Jak dodaje, poszukiwania utrudniane są przez wstrząsy wtórne, które stanowią zagrożenie zarówno dla tych, którzy przeżyli, jak i samych ratowników. - Polscy ratownicy są gotowi jechać do Chin, ale Chiny nie zwróciły się do nas o pomoc, ani bezpośrednio, ani przez organizacje - zauważył.
Zawsze trzeba się liczyć z tym, że znajdzie się żywych pod gruzami. Kpt. Leszek Tanaś ze Straży Pożarnej
Jak powiedział ratownik, na miejscu są grupy z Japonii, Rosji i Singapuru. - Są z pewnością dobrze przygotowani i zrobią wszystko, by ratować ludzi - zaznacza Tanaś. - Między ratownikami jest szczególna więź, świadomość, że jeden drugiemu pomoże - tłumaczy.
Zaznacza też, że ratownicy pomagają każdemu, niezależnie od koloru skóry czy wyznania.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24