Irlandzcy parlamentarzyści debatowali w środę nad odrzuconym kilka dni wcześniej przez społeczeństwo Traktatem Lizbońskim. W tym samym czasie ważny gest uczyniła brytyjska Izba Lordów, która opowiedziała się za przyjęciem dokumentu. Traktat musi jeszcze podpisać królowa Elżbieta II.
Zdaniem komentatorów, to będzie już tylko formalność. Królowa podpisze dokument najprawdopodobniej w czwartek rano. Tym samym Wielka Brytania będzie pierwszym krajem, który ratyfikuje Traktat Lizboński po odrzuceniu go przez Irlandię.
Lordowie przyjęli dokument pomimo sprzeciwu Partii Konserwatywnej. Zgłoszona przez Konserwatystów poprawka, domagająca się odłożenia ratyfikacji do 20 października, została odrzucona stosunkiem głosów 277 do 184.
Pięć godzin rozmów
Zupełnie inne nastroje panują w Dublinie. W środę irlandzcy parlamentarzyści dyskutowali na temat poprawek do Traktatu Lizbońskiego. Pięciogodzinna debata odbyła się w przededniu szczytu Unii Europejskiej w Brukseli.
Jak donoszą irlandzkie media, premier Brian Cowen przekonywał. że porażka Traktatu nie oznacza, iż Irlandczycy odwracają się od Europy. - Przyszłość Irlandii jest nierozerwalnie związana z przynależnością do Europy - deklarował lider Partii Republikańskiej.
Boją się jednakowych podatków
Premier Cowen mówił o przyczynach "weta" irlandzkiego społeczeństwa. Stwierdził, że wyborcy niepokoją się harmonizacją podatków, wspólną polityką obronną UE i perspektywą utraty komisarza w co trzeciej kadencji Komisji.
Zauważył też, że najbardziej zadowoleni z wyniku referendum to skrajny francuski polityk Jean-Marie Le Pen oraz brytyjscy eurosceptycy z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. - Żaden Irlandczyk nie może być dumny z występowania w ich towarzystwie - przekonywał premier.
Z kolei Enda Kenny, lider opozycyjnej centroprawicowej Partii Jedności Irlandzkiej, upatrywał przyczyn porażki Traktatu w nieatrakcyjnym terminie. Uznał, że termin referendum został wyznaczony zbyt późno, co spowodowało, że przeciwnicy Traktatu przejęli inicjatywę na wczesnym etapie kampanii, propagując nieprawdziwą, negatywną interpretację dokumentu i jego konsekwencji dla Irlandii.
Irlandia potrzebuje czasu
Wszystkie główne ugrupowania polityczne z wyjątkiem skrajnej partii Sinn Fein apelowały o poparcie dla Traktatu. Podczas środowej debaty Sinn Fein zgłosiła 17 poprawek, które zdaniem partii uczyniłyby Traktat możliwym dla przyjęcia dla Irlandczyków.
Jak podają irlandzkie media, premier Cowen zwróci się w czwartek do przywódców Unii Europejskiej o przyznanie dodatkowego czasu na ocenę powodów odrzucenia Traktatu Lizbońskiego.
Źródło: PAP, tvn24.pl