Pięć dni po tragicznym pożarze w nocnym klubie "Kulawy koń" bilans ofiar zwiększył się o kolejne 10 osób. Według najnowszych danych w rosyjskim Permie zginęło 136 osób. W szpitalach nadal znajduje się 95 rannych, stan 33 jest bardzo ciężki. Tymczasem śledczy dotarli do dokumentu z sierpnia 2009 roku, z którego wynikało, że klub posiada wiele witrażowych okien, które mogły być użyte jako wyjścia ewakuacyjne. W rzaczywistości były one zamurowane i to doprowadziło do tragedii.
Do tragicznych wydarzeń doszło w nocy 5 grudnia. W nocnym klubie bawiło się ponad 300 osób. Podczas pokazu fajerwerków zapalił się słomiany dach. W lokalu natychmiast wybuchła panika. Ludzie zaczęli się tratować. Wielu z nich nie mogło opuścić klubu, bo do dyspozycji były tylko jedne drzwi.
Na miejscu pożaru zginęło ponad 100 osób, kolejne 100 trafiło do szpitali. Jednak ze względu na poparzenia wiele z nich zmarło.
Posługiwali się fałszywą dokumentacją
Rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew zarządził wszczęcie specjalnego śledztwa, które miało doprowadzić do ukarania winnych. Specjalnie powołana grupa śledcza dotarła do dokumentów pochodzących z przeglądu technicznego. Wynikało z niego, że lokal "Kulawy koń" powstał ponad 8 lat temu w pomieszczeniu przeznaczonym na sklep. Zgodnie z pierwszą decyzją zezwalającą na działalność w jednym czasie mogło przebywać tam tylko 50 osób. Dodatkowo miał zostać wyposażony w wielkie okna witrażowe, które później miały pełnić rolę wyjść ewakuacyjnych.
Dokument z odbioru technicznego potwierdzał, że spełniono wszystkie te warunki. Okazał się jednak fałszywy, faktycznie okna te były zamurowane. Właściciele już w momencie otwarcia klubu kilka lat temu posługiwali się fałszywą dokumentacją i nie spełnili podstawowych zasad bezpieczeństwa.
Tuż po pożarze rosyjska milicja zatrzymała cztery osoby odpowiedzialne za tragedię. W tym właściciela klubu i organizatora pokazu fajerwerków. Zostali oni już aresztowani. Będą sądzeni za naruszenie zasad bezpieczeństwa klubie i nieumyślne spowodowanie śmierci.
Źródło: Interfax
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA