Nadchodzący monsun i stale obniżający się poziom tlenu w jaskini Tham Luang w Tajlandii - między innymi z takimi problemami muszą zmagać się ratownicy usiłujący pomóc uwięzionym dwunastu chłopcom i ich trenerowi. - Musimy próbować wszystkiego - podkreśla rzecznik ekipy ratunkowej.
Jak relacjonował w piątek z Tajlandii reporter "Faktów" TVN Wojciech Bojanowski, w weekend na tych terenach mogą wystąpić gwałtowne burze z opadami.
Mimo że poziom wody w jaskini przez ostatnie dwie doby obniżył się o 40 procent, to nadal jej rozległe fragmenty są w dużym stopniu zalane.
- Kilkadziesiąt pomp przemysłowych pracuje, żeby obniżyć poziom wody. Niestety, kluczowe miejsce znajduje się w niecce i jeśli pada deszcz, to woda spływająca z góry znajdzie się właśnie tam - opowiadał Bojanowski.
Poziom tlenu w jaskini wynosi 15 procent. Zwykle jest to natomiast 21 procent. Jego stale spadający poziom spowodowany jest pracą dużej liczby osób na miejscu.
Akcję ratunkową wstrzymała w piątek rano śmierć jednego z nurków. 38-letni Saman Kunan - były członek tajlandzkiej marynarki wojennej - miał układać butle z tlenem wzdłuż potencjalnej drogi wyjścia z jaskini. W drodze powrotnej stracił jednak przytomność. Nie udało się go uratować.
Rzecznik ekipy ratunkowej zapytany przez brytyjski dziennik "Guardian", w jaki sposób planują przeprowadzić przez jaskinię dzieci, skoro zmarł tam doświadczony członek tajlandzkiego Navy Seal, odpowiedział. - Musimy próbować wszystkiego.
Jak relacjonował Bojanowski, na miejscu trwa próba ułożenia ponad pięciokilometrowej rury, która miałaby dostarczać tlen przebywającym w jaskini osobom.
Inną braną przez ratowników pod uwagę opcją jest odwiert. Poprzednio twierdzono, że grubość pokrywy skalnej nad punktem, gdzie znajdują się chłopcy z trenerem, jest zbyt gruba, co uniemożliwia wiercenie. Oceniano także, że akcja w tym miejscu może być niebezpieczna dla ratowników.
Jednak w czwartek główny inżynier ratowników powiedział "Guardianowi", że odwiert nad punktem, gdzie znajdują się chłopcy i trener, może być możliwy.
Trudna akcja ratunkowa
Dwunastu zawodników klubu piłkarskiego w wieku 11-16 lat wraz z 25-letnim trenerem weszło w sobotę 23 czerwca do jaskini Tham Luang w prowincji Chiang Rai na północy Tajlandii, gdzie zostali odcięci od świata przez ulewne deszcze. Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie, a w porze deszczowej często zalewa je woda. Chłopcy są uwięzieni pod ziemią około czterech kilometrów od wejścia.
Grupę odnaleźli w poniedziałek wieczorem w głębi jaskini brytyjscy nurkowie. Choć według władz wszyscy są już bezpieczni, nierozwiązana pozostaje kwestia wydostania ich z jaskini, która wciąż jest częściowo zalana wodą. Wycieńczonym chłopcom i trenerowi przekazano wysokokaloryczne pożywienie i lekarstwa, a ratownicy przygotowują się na scenariusz, w którym będą oni musieli spędzić w środku nawet kilka miesięcy.
Autor: akw//kg / Źródło: TVN24, Guardian
Źródło zdjęcia głównego: tvn24