- Szkody są przerażające - ocenił premier Nowej Zelandii John Key, który przybył w rejon trzęsienia ziemi, które w sobotę nad ranem (czasu miejscowego) nawiedziło kraj. Władze w poszkodowanym regionie wprowadziły stan wyjątkowy i godzinę policyjną.
- Szkody są przerażające. Mogę tylko powiedzieć, że to cud, iż nikt nie stracił życia - powiedział premier Nowej Zelandii John Key na miejscu trzęsienia ziemi.
Pierwsze wstrząsy miały siłę 7,1 stopnia Richtera, kolejne były już słabsze: od 3,9 do 5,2 stopnia. Najbardziej poszkodowane zostało drugie co do wielkości miasto Christchurch (340 tys. mieszkańców) na Wyspie Południowej. Epicentrum znajdowało się na głębokości 16,1 km pod poziomem morza i 31 km na północny zachód od miasta.
Władze w wprowadziły w mieście stan wyjątkowy i godzinę policyjną od 7 wieczorem do 7 rano.
Miasto w zgliszczach
W Christchurch rannych tam zostało wiele osób, dwie poważnie. Pozostali mają niegroźne potłuczenia, zadrapania lub złamania. Znacznie poważniejsze są straty materialne. Zniszczone lub uszkodzone są budynki, mosty i samochody. Uszkodzona została infrastruktura kolejowa. W wielu dzielnicach nie ma prądu i bieżącej wody. Nie działają telefony komórkowe.
Ewakuowano miejscowy port lotniczy. - Cały terminal zaczął się chwiać - powiedział pewien mężczyzna, który przeżył wstrząsy na lotnisku.
- Są wycieki gazu, zniszczenia wodociągów, zalania mieszkań ściekami i dużo zniszczonych kabli oraz słupów energetycznych. Bardzo niebezpiecznie jest teraz wychodzić na ulicę - powiedział inspektor Mike Coleman, apelując do mieszkańców o pozostanie w domach.
W mieście dochodzi do plądrowania sklepów, domów i mieszkań.
Na szczęście nie ma zagrożenia tsunami. Z obawy przed kolejnym wstrząsami wielu ludzi koczuje na ulicach.
14 tys. trzęsień rocznie
W Nowej Zelandii dochodzi do około 14 tys. trzęsień ziemi rocznie, ale tylko 100-150 jest wyczuwalnych przez mieszkańców, a około 20 ma siłę przekraczającą 5 stopni. Obecne wstrząsy były najsilniejsze od 70 lat.
Źródło: PAP