W 2003 r. poseł Andrzej Jagiełło dowiedział się, że jego koledzy ze Starachowic są podsłuchiwani przez policję i postanowił im o tym powiedzieć. W 2001 r. gubernator Sycylii Salvatore Cuffaro miał podobne doświadczenie...
Cuffaro dowiedział się wtedy od chorążego karabinierów (Jagiełło wiedział o akcji policji od posła Henryka Długosza, a ten od samego wiceszefa MSWiA Zbigniewa Sobotki) o podsłuchu zainstalowanym w domu jednego z mafijnych bossów - Giuseppe Guttadauro. Dom ten odwiedzał przyjaciel Cuffaro, więc gubernator postanowił go ostrzec. W konsekwencji wiadomość ta dotarła do podsłuchiwanego mafioso, a całe prowadzone przeciwko niemu kolejne śledztwo zakończyło się fiaskiem.
Najpierw skazano przyjaciela Cuffaro - za związki z mafią. Teraz sam lojalny wobec przyjaciela Cuffaro dostał pięć lat więzienia - za protekcję i ujawnienie tajemnicy urzędowej.
Zadowolony skazany
Cuffaro nie kryje jednak zadowolenia z wyroku, gdyż sąd odrzucił drugi postawiony mu zarzut: wspierania mafii. Do dymisji podawać się nie zamierza, i to mimo że sąd wymierzył mu dodatkową karę zakazu pełnienia funkcji publicznych przez pięć lat. Wcześniej ten polityk prokatolickiej partii UDC zapowiadał, że ustąpi ze stanowiska tylko wtedy, gdy zostanie skazany za sprzyjanie Cosa Nostra.
W niewinność Cuffaro nie dowierzali chyba jego partyjni koledzy, bo z ich inicjatywy w kościele położonym obok sądu w Palermo w ostatnich dniach trwały modły o jego uniewinnienie...
Źródło zdjęcia głównego: TVN24