Stewardesa linii American Airlines napędziła pasażerom stracha. Przed startem powiedziała, że samolot się rozbije i podzieli los tych lecących 11 września, bo firma znajduje się na granicy bankructwa. Ponieważ nie chciała się uspokoić, na pokładzie doszło do szamotaniny. Dwie osoby zostały ranne.
Dramatyczne chwile na pokładzie samolotu American Airlines lecącego z Dallas do Chicago opisała "Chicago Tribune". Wszystko zaczęło się w piątek rano, gdy samolot kołował na pasie, przygotowując się to startu. Według pasażerów, jedna ze stewardes zaczęła nagle mówić nieskładnie przez pokładowy interkom. Zdaniem niektórych, już wcześniej, podczas witania pasażerów, zachowywała się dziwnie, mówiła do siebie i nie uśmiechała się, jak inne.
Przez interkom powiedziała najpierw, że samolot ma usterkę techniczną i zawróci do lotniskowej bramki. Gdy inne stewardesy interweniowały mówiąc, że żadnej usterki nie ma, kobieta powiedziała: "Jak się rozbijemy, to nie będzie moja wina". Potem zaczęła opowiadać o tym, że firma jest na skraju bankructwa i prognozować, że lot podzieli los tych z 11 września.
Dwie osoby ranne
Niektórzy zaniepokojeni pasażerowie zaczęli dzwonić na policję. Pozostałe stewardesy usiłowały uspokoić koleżankę, ale bez skutku. Interweniowali też pasażerowie. Kobieta nie chciała spokojnie usiąść w fotelu, zaczęła się szamotać z osobami chcącymi jej pomóc. Dwie pracownice obsługi zostały lekko ranne. Później trafiły do szpitala.
Na komendę pilota samolot przerwał przygotowania do startu i zawrócił do bramki. Kłopotliwą stewardesę zabrała policja. - Krzyczała, wyrywała się. To było dość straszne - relacjonował jeden z pasażerów.
Samolot odleciał w końcu do Chicago z godzinnym opóźnieniem. Cały personel pokładowy został wymieniony.
Na razie stewardesie nie postawiono żadnych zarzutów.
Źródło: chicagotribune.com
Źródło zdjęcia głównego: AA.com