Większość Izraelczyków nie chce ataku na irańskie instalacje nuklearne, jeśli miałoby do niego dojść bez wsparcia Amerykanów - wynika z sondażu przeprowadzonego przez izraelski dziennik "Haarec".
Badania pokazują, że 58 proc. mieszkańców Izraela sprzeciwia się zaatakowaniu Iranu bez wsparcia największego sojusznika swojego kraju, czyli Stanów Zjednoczonych.
Z drugiej strony połowa respondentów wierzy, że premier Benjamin Netanjahu i minister obrony Ehud Barak poradzą sobie z problemem, jaki stwarza irański program nuklearny.
Badania przeprowadzono w niedzielę i poniedziałek, kiedy to Netanjahu przebywał z wizytą w Waszyngtonie i rozmawiał m.in. z Barackiem Obamą na temat możliwości działania ws. Teheranu. - USA zawsze staną za Izraelem - zapewnił wtedy Netanjahu Obama. Izraelczyk oznajmił z kolei, że "Izrael musi mieć możliwość do samoobrony przed każdym zagrożeniem".
Atom na świeczniku
Program atomowy Iranu od lat spędza sen z powiek Izraelowi i państwom Zachodu, w szczególności USA. Jak wielokrotnie podkreślał Teheran, ma on wymiar wyłącznie cywilny. Jednak - według Tel Awiwu i USA - jest on w rzeczywistości podporządkowany pozyskaniu broni nuklearnej.
Spekulacje na temat możliwości izraelskiego ataku na irańskie obiekty nuklearne nie ustają od dłuższego czasu. Przypomina się zbombardowanie przez lotnictwo izraelskie irackiego reaktora Osirak w 1981 roku oraz atak na reaktor w Syrii w 2007 roku.
Źródło: "Haaretz"
Źródło zdjęcia głównego: aif.org.il