Słowenia: Incydent w elektrowni nie stanowi problemu


- Informacje, które miałem rano, mówią, że nic się nie dzieje problematycznego i środowisko nie zostało skażone. Wszystko idzie dobrze, sytuacja jest stabilna - powiedział szef słoweńskiego MSZ o incydencie w elektrowni atomowej w Krszku.

W środę wieczorem trzeba było wyłączyć "prewencyjnie" reaktor, w którym doszło awarii do z powodu utraty chłodziwa (cieczy chłodzącej) w pierwotnym układzie chłodzenia. Awarię zgłoszono do unijnego systemu wczesnego powiadamiania i wymiany informacji o zagrożeniach radiologicznych i nuklearnych ECURIE.

Gabriel: Alarm? Jaki alarm?

Sigmar Gabriel, niemiecki minister ds. środowiska naturalnego, ochrony przyrody i bezpieczeństwa reaktorów uważa, że doniesienia mediów o "alarmie atomowym" były "przesadzone", ponieważ nie było czegoś takiego, jak europejski alarm atomowy - podkreślił.

- Mamy europejski system informacyjny służący temu, żeby wszystkie właściwe władze informować o takich incydentach, jak w elektrowni Krszko - powiedział Gabriel. - Osobiście jestem zadowolony, że mogliśmy przetestować, czy ten system funkcjonuje. I funkcjonuje. Ale nie było sytuacji, żeby np. Komisja Europejska ogłosiła alarm atomowy - dodał komentując awarię w Słowenii.

ECURIE został opracowany po katastrofie w Czarnobylu z 1986 roku. Jego zadaniem jest informowanie władz państw Unii Europejskiej, Chorwacji i Szwajcarii przede wszystkim o zajściach w obiektach nuklearnych. W razie katastrofy ma pomóc w działaniach chroniących ludność.

Źródło: PAP, tvn24.pl