Przebywająca w więzieniu Julia Tymoszenko już od dwóch tygodni prowadzi głodówkę. Według ukraińskich mediów, służby więzienne są gotowe do karmienia jej siłą. - W żadnym wypadku nie damy jej umrzeć - powiedzieli informatorzy portalu segodnya.ua. Prokuratura natomiast odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie stosowania przez strażników więziennych przemocy wobec byłej premier, pomimo ujawnienia zdjęć przedstawiających siniaki na jej ciele.
- Kontrola doniesień o pobiciu Tymoszenko w więzieniu zakończyła się decyzją o odmowie wszczęcia śledztwa. Decyzję tę podjęła prokuratura w Charkowie - poinformował w piątek prokurator generalny Ukrainy Wiktor Pszonka.
Śledztwa nie będzie, jest głodówka
Do pobicia miało dojść w nocy 20 na 21 kwietnia, gdy siłą przewożono Tymoszenko z więzienia do szpitala. Biuro ówczesnej rzeczniczki praw człowieka Niny Karpaczowej opublikowało fotografie Tymoszenko, na ciele której widnieją sińce. Zdjęcia wywołały duże poruszenie i w znacznej mierze przyczyniły się do szerokiej krytyki Ukrainy, od Brukseli po Moskwę.
Po zajściach z kwietnia Tymoszenko miała zacząć głodówkę, aczkolwiek nie napisała oficjalnego oświadczenia o jej rozpoczęciu. Jak poinformował jej adwokat Serhij Własenko, oraz nieoficjalnie potwierdzają źródła w Państwowej Służbie Penitencjarnej, była premier rzeczywiście od dwóch tygodni nic nie je.
Oświadczenia o początku głodówki, jak to się robi w podobnych sytuacjach, faktycznie nie pisała. Ona rozumuje, że to dałoby prawo karmić ją siłą. Ale i tak w żadnym wypadku nie damy jej umrzeć. Anonimowy pracownik służby więziennej
Karmienie siłą
Władze więzienne wcześniej zapewniały, że Tymoszenko nie głoduje i dowodzili, że jej lodówka jest pełna jedzenia. Pytany przez portal segodnya.ua przewodniczący charkowskiego obwodowego zarządu Państwowej Służby Penitencjarnej Jurij Czumak oświadczył w piątek krótko: - Tymoszenko nie pisała oświadczenia o głodówce.
Jednak nieoficjalnie służba więzienna przyznaje: Tymoszenko niczego nie je. - Oświadczenia o początku głodówki, jak to się robi w podobnych sytuacjach, faktycznie nie pisała. Ona rozumuje tak, że to dałoby nam prawo karmić ją siłą. Ale i tak w żadnym wypadku nie damy jej umrzeć - powiedzieli segodnya.ue informatorzy w służbie więziennej.
Rozmówcy dziennikarzy wyjaśnili, że decyzję o przymusowym karmieniu przyjmuje się w sytuacji, gdy człowiek jest już na granicy wycieńczenia, i tylko po decyzji komisji medycznej. - Sama procedura wygląda tak: w przewód pokarmowy więźnia poprzez przełyk wprowadza się sondę, przez którą niewielkimi porcjami karmią papką. Składa się ona z kaszy mannej lub owsianki, mleka, mięsa, jaj, cukru - mieli powiedzieć portalowi informatorzy.
Źródło: segodnya.ua, PAP