Mimo międzynarodowych umów, apeli i protestów obrońców zwierząt z japońskiego portu Shimonoseki ruszyła największa od 1960 roku wyprawa na wieloryby. Choć kaszaloty to gatunek zagrożony wyginięciem, Japończycy wysoko cenią sobie ich mięso.
Z Shimonoseki wyruszyły cztery wielorybnicze statki. Rybaków żegnały tłumy miłośników mięsa z wieloryba - miejscowego rarytasu. Kapitanowie załóg liczą, że na lodowatych wodach Antarktyki uda im się schwytać przynajmniej sto kaszalotów i finwali, oraz tysiąc mniejszych wielorybów Minke.
To największa wyprawa wielorybnicza od pół wieku. Od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku obowiązuje międzynarodowy zakaz komercyjnych połowów kaszalotów. I choć nadal są one bliskie wyginięcia, to Japończycy urządzają na nie polowania. Znaleźli sposób by nikt "nie miał do nich pretensji": połowy wielorybów tłumaczą badaniami naukowymi.
"Naukowe" mięso na stołach
Taki właśnie status ma rozpoczęta wyprawa po wielorybie mięso i tłuszcz. Efekt "badań" już niedługo będzie można łatwo przeanalizować... na kuchennym stole. Zdobyte w imię nauki mięso niebawem trafi do japońskich sklepów.
Kaszaloty są wyjątkowo łakomym kąskiem dla japońskich rybaków z kilku powodów. Ich mięso jest drogie i zdrowe. Ich połów jest też bardzo efektywny, ponieważ po zabiciu nie toną, a to z kolei pozwala na ich łatwy transport.
Wątpliwa tradycja
Wielorybnictwo intensywnie rozwijało się do początków XX wieku. W miarę jak liczba waleni spadała, a surowce przez nie dostarczane były zastępowane innymi i straciły na znaczeniu. W większości krajów mięso wieloryba nigdy nie było cenione dla jego smaku, stanowiło jednak ważne źródło białka, którym nie gardziła ludność obszarów ubogich w białko zwierzęce.
Do niedawna w niektórych krajach można było z łatwością kupić konserwy z delfinów, jednakże szeroko zakrojona akcja na rzecz ochrony tych zwierząt zepchnęła przemysłowe przetwórstwo mięsa waleni na margines gospodarki. W Japonii jednak popyt trzyma się mocno...
Źródło: Reuters, TVN24