- Serbia nigdy nie uzna niepodległości Kosowa - oświadczył prezydent Serbii Boris Tadić. A premier Vojislav Kosztunica określił Kosowo mianem "fałszywego państwa". To reakcja na ogłoszenie niepodległości przez dawną serbska prowincję. Belgrad odmówił też współpracy z misją UE w Kosowie.
Na ulicach Prisztiny Albańczycy wiwatują z okazji odzyskania niepodległości, ale Serbia nie uznała tego wydarzenia. Serbski premier potępił w niedzielę decyzję kosowskiego parlamentu, określając ją jako proklamowanie "fałszywego państwa" w Kosowie. Telewizja belgradzka zaczęła transmitować wystąpienie Kosztunicy dosłownie w parę minut po ogłoszeniu przez parlament w Prisztinie niepodległości Kosowa.
Szef rządu serbskiego nazwał akt proklamowania niepodległości "serbskiej prowincji" wynikiem bezprawnych działań Stanów Zjednoczonych, które "gotowe są dla swych interesów wojskowych łamać międzynarodowy porządek prawny".
Z kolei serbski minister ds. Kosowa Slobodan Samardzić zapowiedział, że "państwo serbskie pozostanie w Kosowie, aby pozwolić swym obywatelom, Serbom, i wszystkim, którzy są lojalni wobec Serbii, na prowadzenie normalnego życia". Minister ogłosił to w Kosovskiej Mitrowicy - 250-tysięcznym mieście podzielonym de facto na część zamieszkaną przez Albańczyków i przez Serbów.
Serbskie enklawy znajdują się również w kilku innych miejscach Kosowa. Liczbę Serbów pozostałych w Kosowie po wielkim exodusie spowodowanym bombardowaniami NATO z 1999 roku i późniejszymi działaniami odwetowymi kosowskich Albańczyków ocenia się na 120 tysięcy.
Samardzić ponownie zapowiedział, że Belgrad odmówi współpracy z misją Unii Europejskiej, która zostanie wysłana do Kosowa w związku z ogłoszeniem przez nie niepodległości.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reuters