Były kanclerz Gerhard Schroeder zdementował doniesienia mediów, jakoby był odpowiedzialny za skandal związany ze szkoleniami libijskiej służby bezpieczeństwa przez niemieckich komandosów. W Bundestagu pojawiają się wezwania do powołania komisji śledczej do wyjaśnienia tej sprawy.
W piątek niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" poinformował, że komandosi z elitarnego GSG-9 (Grenzschutzgruppe 9) w latach 2005-2007 szkolili służby bezpieczeństwa Muammara Kadafiego.
Były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder zaprzeczył, jakoby osobiście z Kadafim uzgodnił szkolenie jego tajniaków.
- To oczywisty nonsens, od którego włosy stają dęba - skomentował rzecznik Schroedera rewelację dziennika "Bild am Sonntag". Gazeta napisała, że szkolenia prowadzone przez ponad 30 niemieckich policjantów, żołnierzy i członków jednostki specjalnej GSG9, były zapłatą za udzieloną przez Kadafiego pomoc w uwolnieniu niemieckich zakładników z rąk rebeliantów na Filipinach w 2000 r.
Niezależnie od tego, czy były kanclerz wyraził osobiście zgodę czy nie, frakcja liberalna FDP uważa takie działania za skandal. Na jej wniosek sprawą zajmie się Budestag podczas obrad z udziałem członków niemieckiego rządu.
- Chcemy wiedzieć, co rząd wie o działalności niemieckich służb w Libii i jak to ocenia - stwierdził poseł FDP Joergen Koppelin. Jego partyjny kolega i wiceprzewodniczący frakcji liberałów Rainer Buederle uważa, że należy powołać parlamentarną komisję do zbadania sprawy.
Opozycje nie dowierza też niemieckiemu wywiadowi, że ten w żaden sposób nie uczestniczył w szkoleniach. - Nawet gdybym nie był posłem, nie uwierzyłbym, że nikt nic o tym nie wiedział - powiedział w telewizji informacyjnej n-tv przewodniczący Zielonych Rainhard Buetikofer.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24