Sarkozy potępia "humanitarnych porywaczy"

 
Dzieci są teraz pod opieką lekarzy

Prezydent Nicolas Sarkozy jest wściekły na "nielegalną i nieakceptowalną" akcję, jakiej dopuścili się francuscy działacze charytatywni, którzy chcieli niepostrzeżenie wywieźć z Czadu grupę dzieci. Mimo to, Francja zapowiada pomoc swoim obywatelom.

- Francja jest dobrą matką (..) Zaoferujemy pełną pomoc dla naszych obywateli oskarżonych o próbę szmuglu 103 czadyjskich dzieci - zapewniła Rama Yade, sekretarz stanu ds. praw człowieka we francuskim rządzie. Urzędniczka dodała jednocześnie, że operacja organizacji "Zoe's Ark" była nieodpowiedzialna.

Tego samego zdania jest prezydent Sarkozy, który już poprosił prezydenta Czadu Idrissa Deby'ego o współpracę w wyjaśnieniu zagadkowej sprawy. Aferę potępił również francuski ambasador w Ndżamenie.

Ofiary głodu czy "towar" dla bezdzietnych Francuzów?

W rękach czadyjskich władz znajduje się sześciu Francuzów, którym Afrykanie zarzucają zamiar porwania dzieci. Zatrzymano ich na lotnisku we wschodniej części kraju, gdy hiszpańska załoga samolotu transportowego (również zatrzymana) grzała już silniki maszyny.

Francuzi twierdzą, że wywożone dzieci to sieroty z pobliskiego Darfuru. Tymczasem wstępne ustalenia, jakich dokonali przedstawiciele UNICEF, wskazują, że wiele dzieci ma rodziców, a Francuzi zwabiali je do siebie cukierkami i drobnymi upominkami. Według komentatorów, mali Afrykanie mieli być przekazani europejskim rodzinom zastępczym.

Francuskie MSZ już w sierpniu ostrzegało przed organizacją "Zoe's Ark", dodając, że nie bierze odpowiedzialności za jej działania. Teraz jej przedstawicielom grozi nawet 20 lat pracy przymusowej w niezbyt komfortowych obozach pracy w Czadzie.

Źródło: Reuters, TVN24