Samolotem nad Syberią nie polecisz? "Nie jestem zwolennikiem zakazów"

samolotsxc.hu

- Nie jestem zwolennikiem działania metodami zakazów, to może stwarzać problemy pasażerom - mówił w środę szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow, odnosząc się do doniesień rosyjskich mediów o możliwości zamknięcia części przestrzeni powietrznej Rosji dla zagranicznych linii lotniczych.

We wtorek rosyjski dziennik "Wiedomosti" poinformował, że w odwecie za sankcje Unii Europejskiej przeciwko Dobrolotowi - taniemu przewoźnikowi należącemu do Aerofłotu - Rosja może zakazać lotów nad Syberią europejskim liniom lotniczym.

- Zapewne wszyscy wiedzą, jak intensywnie wykorzystywana jest rosyjska przestrzeń powietrzna przez linie lotnicze wielu krajów, w tym europejskich, amerykańskich i azjatyckich. Nie jestem zwolennikiem działania metodami zakazów, bo to może stwarzać problemy dla pasażerów, zwykłych obywateli, którzy nie mają żadnego związku z tym, co wyprawiają na Ukrainie ci, którzy tę wojnę wywołali - powiedział w środę Ławrow. Dodał, że nie będzie "komentować pogłosek". - Jednak uważam, że odpowiedzialne państwa powinny myśleć - jak to wczoraj powiedział prezydent FR Władimir Putin, komentując tę sprawę - o tym jak to wpłynie na konsumentów, jak to wpłynie na rosyjskie firmy - dodał minister, wyrażając przekonanie, że "zachodni partnerzy powinni myśleć o swoich firmach i swoich obywatelach".

Loty nad Syberią popularne

Loty nad Syberią są popularne wśród europejskich przewoźników, bo znacznie skracają trasę z Europy do Azji. Moskwa zezwoliła na nie w latach 70. Zachodnie linie lotnicze płacą za każdy przelot. Szacuje się, że ZSRR zarabiał na tych lotach do 500 mln dolarów rocznie. Pieniądze te trafiały do państwowego Aerofłotu. Obecnie narodowy przewoźnik Rosji otrzymuje z tego tytułu co roku około 320 mln euro. Wprowadzenie takiego zakazu wydłużyłoby loty do Azji - głównie do Chin, Japonii i Korei Południowej - a także zwiększyło ich koszty. Zakaz uderzyłby przede wszystkim w Lufthansę, British Airways i Air France. - Zamknięcie dróg powietrznych nad Syberią, to w istocie miecz obosieczny. Z punktu widzenia europejskich linii lotniczych taka sankcja będzie bardzo dotkliwa, bo w zasadzie 90 proc. lotów z Europy na Daleki Wschód, czyli do Japonii, Korei, wschodnich Chin, wiedzie właśnie nad Syberią. Dotyczy to zarówno lotów pasażerskich jak i towarowych - mówił ekspert rynku lotniczego Krzysztof Moczulski. Wyjaśnił, że alternatywą jest latanie szlakami na południe od Rosji, wiąże się to jednak ze sporymi utrudnieniami. - Z powodu zamknięcia przestrzeni powietrznej nad wschodnią Ukrainą te sektory są bardzo mocno obciążone, więc będzie to oznaczało m.in. znaczące wydłużenie czasów przelotu, co spowoduje wzrost kosztów operacji - powiedział Moczulski.

Zamknięcie nieba byłoby "niekorzystne"

W jego ocenie także dla samej Rosji zamkniecie nieba nad Syberią byłoby dla europejskich linii niekorzystne. - Dla Rosji przychody z tytułu opłat tranzytowych to poważna pozycja w budżecie. Sądzę, że możemy mówić o setkach milionów dolarów w skali roku - powiedział. PLL LOT lata nad Syberią w drodze do Chin. Zgodę na przelot nad tym terytorium linia otrzymała o rosyjskich władz w listopadzie 2011 r. Pozwoliło to na ponowne otwarcie trasy do Pekinu. LOT latał do stolicy Chin w 2008 r., ale po kilku miesiącach zawiesił to połączenie ze względu na koszty, jakie ponosił latając tzw. korytarzem południowym nad Kazachstanem, co wydłużało podróż. Reuters poinformował we wtorek, że Lufthansa, British Airways i Air France są świadome ewentualnego ruchu Rosjan i obawiają się ewentualnych strat, które mogą wynieść do 1 mld euro (1,3 mld dol.) w ciągu trzech miesięcy od ewentualnego wprowadzenia rosyjskich obostrzeń.

Autor: bieru/kwoj / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu