Samolot pasażerski ze 135 pasażerami na pokładzie wypadł w piątek z pasa podczas lądowania na lotnisku w stolicy Hondurasu. Zginęło pięć osób, a 38 jest rannych. Lotnisko w Tegucigalpie należy do najniebezpieczniejszych na świecie.
Samolot zatrzymał się na ulicy w pobliżu lotniska. Według miejscowych mediów, zginęło pięć osób. Co najmniej 38 pasażerów zostało rannych i przewieziono ich do szpitali w Tegucigalpie. Jeden z pilotów zmarł w szpitalu.
Pod maszyną zostało uwięzionych kilka samochodów, w których zginęły dwie osoby.
Wśród ofiar śmiertelnych jest prezes Środkowoamerykańskiego Banku Integracji Gospodarczej (BCIE), Nikaraguańczyk Harry Brautigam - poinformował prezydent Hondurasu Jose Manuel Zelaya Rosales.
Samolot usiłował wylądować w gęstej mgle, która pozostała po przejściu huraganu tropikalnego Alma. Maszyna kilkakrotnie okrążyła lotnisko, zanim pilot zdecydował się na ten manewr.
- Wylądowaliśmy i nagle usłyszałem głośny huk. Maszyna ześliznęła się z pasa i zatrzymała w rowie przy ulicy - opowiadał agencji AP jeden z pasażerów.
Lokalny kierownik salwadorskich linii TACA powiedział, że na pokładzie było 142 pasażerów, a samolot leciał z miasta San Salvador.
Lotnisko-koszmar pilotów
Międzynarodowe lotnisko Toncontin w Tegucigalpie należy do najniebezpieczniejszych na świecie, m.in. z powodu jednego z najkrótszych na świecie pasów startowych, przyjmujących duże samoloty rejsowe (np. Boeingi 757). Ma niespełna 2 kilometry długości (dokładnie 1863 m). Dla porównania, długość pasa na warszawskim Okęciu wynosi prawie 3700 metrów.
Co gorsza, podejście do lądowania w Tegucigalpie utrudniają pobliskie wzgórza. Sprawy nie ułatwiają też prymitywne urządzenia nawigacyjne.
Źródło: PAP, autosport.com
Źródło zdjęcia głównego: Reuters | fot. EPA