Pasażerowie tego lotu mogą mówić o ogromnym szczęściu. Kongijski samolot, którym lecieli, miał poważną awarię. Pilot brawurowo wylądował na powulkanicznym terenie. Co prawda samolot uległ niemal całkowitemu zniszczeniu, ale w wypadku nikt nie zginął.
Historia ta przypomina "cud na rzece Hudson", kiedy to pilot Airbusa posadził maszynę pełną ludzi na wodzie u wybrzeży Manhattanu.
Trudne lądowanie
W Kongo podczas lotu samolot wpadł w turbulencje. - Poczuliśmy jakieś wyładowanie, usłyszeliśmy trzask. Zaczęliśmy panikować - opowiada jeden z pasażerów.
Pilotowi udało się opanować maszynę. Jednak gdy zaczął lądować na pasie lotniczym w miejscowości Goma, stracił kontrolę nad maszyną. Samolot nie chciał się zatrzymać i przejechał całą drogę startową. Ostatecznie maszyna oparła się o skamieniałą lawę.
Załoga otworzyła wyjścia ewakuacyjne, dzięki czemu pasażerowie mogli bezpiecznie opuścić samolot.
Na szczęście w wypadku nikt nie zginął. Rannych zostało jedynie kilka osób. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku.
Kongijskie linie lotnicze mają jeden z najniższych poziomów bezpieczeństwa. Są one wpisane na czarną listę Unii Europejskiej i mają zakaz latania nad krajami Unii.
Źródło: Reuters