Były lider marksistowskiej partyzantki ogłosił zwycięstwo w wyborach prezydenckich w Salwadorze, ale jego konserwatywny rywal nie zaakceptował wyników wyborów. Różnica między kandydatami po wstępnym przeliczeniu głosów wynosi 0,2 proc.
Wstępne wyniki wyborów wskazują, że obecny wiceprezydent kraju Salvador Sanchez Ceren z FMLN - partii wywodzącej się z lewicowego ruchu partyzanckiego, uzyskał 50,11 proc. głosów. Na jego rywala w drugiej turze, Normana Quijano z konserwatywnego Sojuszu Republikańsko-Nacjonalistycznego (ARENA), zagłosowało 49,89 proc. wyborców, co znaczy, że różnica między kandydatami wyniosła zaledwie ok. 6,5 tys. głosów.
Wyrównana walka
Quijano oskarżył komisję wyborczą o "korupcję i nieczystą grę".
- Nie mamy zamiaru pozwolić oszustwa. Jesteśmy w 100 procentach przekonani, że wygraliśmy - powiedział do swoich zwolenników Quijano.
W pierwszej turze Ceren otarł się o wymagany próg 50 proc., który umożliwiłby mu zwycięstwo w pierwszej turze. Uzyskał ok. 49 proc. głosów. Na Quijano zagłosowało ok. 39 proc. wyborców.
Komisja wyborcza stwierdziła, że prowadzenie Cerena jest niepodważalne, ale z ogłoszeniem go zwycięzcą poczeka do całkowitego i dokładnego przeliczenia głosów. Nie sprecyzowano jednak, jak długo to potrwa.
Nieoczekiwanie wyrównana walka w drugiej turze spowodowała wzrost napięcia w kraju wyraźnie podzielonym na prawicę i lewicę. Tak silna polaryzacja społeczeństwa jest spadkiem po wojnie domowej, która miała miejsce w Salwadorze w latach 1980-1992.
Podczas kampanii wyborczej kandydaci koncentrowali się na takich problemach jak walka z biedą i przestępczością. Salwador ma jeden z najwyższych wskaźników morderstw na świecie.
Zmiany w ordynacji wyborczej
W wyborach w Salwadorze, najmniejszej z republik środkowoamerykańskich, udział brało pięciu kandydatów. Zgodnie z konstytucją wybrany w 2009 roku obecny szef państwa Mauricio Funes nie mógł ubiegać się o reelekcję.
Uprawnionych do głosowania było ok. 5 mln Salwadorczyków. Dzięki zmianom w ordynacji po raz pierwszy w wyborach mogli uczestniczyć Salwadorczycy przebywający na emigracji. Jednak ze względów logistycznych, m.in. nieprzygotowania salwadorskich konsulatów, tym razem w głosowaniu miał wziąć udział jeszcze niewielki odsetek salwadorskich emigrantów w USA. Obecnie ludzie ci stanowią trzecią pod względem liczebności grupę hiszpańskojęzycznych imigrantów w USA po obywatelach Meksyku i Portorykańczykach. Według przewidywań politologów dopiero w następnych wyborach prezydenckich za pięć lat salwadorscy emigranci w USA odegrają decydującą rolę.
Autor: kło\motm / Źródło: PAP, Reuters, BBC