Sąd nad b. prezydentem odłożony do lata


Proces byłego prezydenta Francji Jacques'a Chiraca, oskarżonego o korupcję w paryskim ratuszu został odłożony do 20 czerwca. Obrona wcześniej wnioskowała o odroczenie procesu ze względów formalnych.

Przewodniczący składu sędziowskiego paryskiego sądu Dominique Pauthe ocenił, że wniosek złożony przez adwokata jednego z byłych szefów gabinetu Chiraca, Jean-Yves'a Le Borgne'a, miał "poważny" wydźwięk i odroczył proces. Zwrócił się do sądu kasacyjnego, sądu najwyższej instancji we Francji, o rozpatrzenie wniosku.

Adwokat jednego z dziewięciu (oprócz Chiraca) oskarżonych w procesie zakwestionował zgodność z konstytucją stosowanej przez sąd procedury. Według Le Borgne'a, do rzekomego czynu przestępczego doszło tak dawno, że nie zasługuje on dziś na proces; poza tym za niekonstytucyjne uznał łączenie dwóch spraw w jednym procesie.

Proces zostanie wstrzymany więc do czasu zbadania kwestii konstytucyjności. Sąd kasacyjny ma możliwość przesłania wniosku do Rady Konstytucyjnej, która orzeka w sprawie zgodności francuskiego prawa z ustawą zasadniczą.

Fikcyjne zatrudnienia?

78-letni były szef państwa odpowiada przed sądem za to, że w latach 1992-1995, gdy był merem Paryża, miał fikcyjnie zatrudniać w sumie 28 pracowników, w tym członków byłej swojej partii RPR i ich rodziny. Główny zarzut postawiony b. prezydentowi oraz dziewięciu innym oskarżonym to "sprzeniewierzenie funduszy publicznych". Proces rozpoczął się w poniedziałek. Na wtorkowej rozprawie b. prezydent był nieobecny.

Francuskie media podkreślają, że po raz pierwszy w historii Francji były szef państwa staje przed sądem jako oskarżony w sprawie karnej. Chiracowi grozi teoretycznie aż do 10 lat więzienia i 150 tys. euro grzywny.

Afera, obejmująca okres od października 1992 do maja 1995 roku, dotyczy wypłacania pensji fikcyjnie zatrudnionym w merostwie pracownikom. Według zeznań świadków, niektórzy z zatrudnionych członków rodzin kolegów partyjnych Chiraca nigdy nie pojawili się w siedzibie ratusza ani nie wykonali żadnej pracy na rzecz miasta. Z kolei inni działacze RPR, piastujący stanowiska na mocy decyzji Chiraca, mieli wykorzystywać miejskie fundusze do opłacania swoich partyjnych asystentów.

Sam były prezydent odpierał zarzuty, twierdząc, że wszystkie zatrudnione przez niego osoby wykonywały swoje obowiązki, nie ma więc mowy o malwersacji.

Paryż dostał pieniądze i zrezygnował z pozwu

W końcu września ub.r. rada miejska Paryża wycofała się z powództwa cywilnego przeciwko Chiracowi, gdy on sam i jego partia - centroprawicowa Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) - zgodzili się zrekompensować ratuszowi straty wynikłe z powodu afery korupcyjnej. Z ugody wynika, że były mer zapłaci z własnej kieszeni 550 tys. euro, a rządząca dziś UMP, którą założył w 2002 roku, gdy był prezydentem Francji - 1,65 miliona euro.

Decyzja paryskiej rady miejskiej nie zamknęła procesu w tej sprawie, ale sprawiła, że wycofał się z niej jeden z głównych powodów.

Sędziowie przez wiele lat bezskutecznie próbowali pociągnąć Chiraca do odpowiedzialności w związku z różnymi skandalami korupcyjnymi. Chronił go immunitet, który wygasł jednak w 2007 roku, kiedy po 12 latach Chirac przestał być prezydentem Francji.

Źródło: PAP