Rosyjscy śledczy po raz kolejny przeszukali miejsce katastrofy prezydenckiego Tu-154M. Jak poinformował rzecznik komitetu śledczego, że na miejscu nie znaleziono żadnych dowód rzeczowych mogących mieć znaczenie dla śledztwa.
O tym, że na smoleńskim lotnisku znowu pojawili się śledczy z Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Rosji poinformował jego rzecznik Władimir Markin. Dokonali oni ponownych oględzin miejsca wypadku.
Jak zapewniał nie znaleziono tam nic, co mogłoby być pomocne w dochodzeniu. - Żadnych przedmiotów i innych dowodów rzeczowych, mających znaczenie dla śledztwa, w toku oględzin nie znaleziono - mówił Markin.
Na miejscu były rzeczy osobiste
W ubiegłym tygodniu pojawiły się doniesienia, że na miejscu wciąż można znaleźć rzeczy osobiste ofiar i że pojawiają się tam osoby, które zbierają fragmenty wraku. Strona polska kilkukrotnie, na różnych szczeblach zwracała uwagę na złe zabezpieczenie miejsca katastrofy. O problemie rozmawiał także pełniący obowiązki prezydenta RP Bronisław Komorowski z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem.
Po polskich interwencjach na miejscu pojawiły się dodatkowe patrole milicji, które pilnowały, by osoby postronne nie chodziły po terenie, na którym rozbił się prezydencki tupolew.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24