Błąd dziennikarza z agencji Interfax wstrząsnął światową opinią publiczną. Słowa ambasador Rosji przy NATO Dmitrija Rogozina zinterpretował on tak, że wynikało z nich, że Moskwa grozi "użyciem siły" ws. Kosowa. Już kilka godzin później Interfax zdementował te informacje.
Pierwotna wersja wypowiedzi Rogozina przekazana przez Interfax sugerowała, że Rosja może użyć sił zbrojnych, jeśli Unia Europejska i NATO wejdą w konflikt z ONZ ws. Kosowa. Dmitrij Rogozin miał wygłosić swoją kontrowersyjną wypowiedź, gdy łączył się z rosyjskimi dziennikarzami za pomocą telemostu z Brukseli.
Tymczasem w rzeczywistości Rogozin wypowiadając się na temat Kosowa i działań Sojuszu Północnoatlantyckiego w tej sprawie, podkreślił jedynie, że Rosja rozważa różne warianty rozwoju sytuacji na Bałkanach, a działania Unii Europejskiej i NATO świadczą o postępowaniu wbrew zasadom wyznaczonym przez mandat ONZ.
Podkreślił też, że Rosja uważnie obserwuje, czy działania NATO w Kosowie nie wychodzą poza ramy mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jego zdaniem, gdyby tak się działo, byłby to niebezpieczny precedens mogący doprowadzić do spadku znaczenia prawa międzynarodowego i zastąpienia go rozwiązaniami siłowymi.
Według Rogozina, są informacje, że urzędnicy NATO mówią o potrzebie utworzenia granicy w północnym Kosowie, która rozdzieliłaby mieszkających tam Serbów od Serbii oraz o niewpuszczeniu władz serbskich do Kosowa.
"Wojenna machina" w Polsce i Czechach
Rosyjski dyplomata odniósł się także do planów rozmieszczenia elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie Wschodniej. - Nie mamy wątpliwości, że w najbliższym czasie w Kosowie pojawią bazy wojskowe NATO, ale Rosję w chwili obecnej bardziej niepokoi pojawienie się obcej machiny wojennej u jej granic, w Polsce i Czechach - oświadczył Rogozin.
Źródło: PAP, IAR, TVN24, Onet.pl