Zgodnie z przewidywaniami Mitt Romney zwyciężył w sobotę w republikańskich prawyborach w stanie Nevada, zdobywając 44 proc. głosów. Jego główny konkurent do nominacji prezydenckiej Newt Gingrich otrzymał ich 25 proc. Takie rozstrzygnięcie przynosi podliczenie 43 proc. głosów.
Niewiele mniej głosów od Gingricha, 18 procent, uzyskał kongresman z Teksasu Ron Paul, zaś 12 procent - były senator z Pensylwanii Rick Santorum.
Romney odniósł kolejne dwucyfrowe zwycięstwo po wygranej w ostatni wtorek na Florydzie i umocnił się na prowadzeniu w wyścigu do nominacji w Partii Republikańskiej (GOP). Ma teraz 95 delegatów na partyjną konwencję przedwyborczą, która pod koniec sierpnia w Tampa na Florydzie mianuje kandydata GOP na prezydenta.
Gingrich zdobył dotąd 30 delegatów, Paul 13 , a Santorum 10.
Uchodzi za pewniaka
Romney, były gubernator Massachusetts i faworyt republikańskiego establishmentu, uchodził za pewniaka w Nevadzie, gdzie jedna czwarta Republikanów to mormoni, jego współwyznawcy.
Jego duża przewaga nad Gingrichem wskazuje, że głosowała na niego w Nevadzie także większość sympatyków prawicowo-populistyczej Tea Party, którzy według szacunków stanowią w tym stanie trzy czwarte wyborców GOP.
Po ogłoszeniu wyników głosowania Romney wygłosił przemówienie, w którym zaatakował prezydenta Baracka Obamę, krytykując jego politykę gospodarczą. Przyznał, że najnowsze dane z piątku o zmniejszającym się bezrobociu to dobra wiadomość, ale przekonywał, że nie jest to zasługa Obamy. - Błędna polityka prezydenta sprawiła, że ciężkie czasy trwają dłużej - ocenił.
Mimo odniesionej w Nevadzie porażki Gingrich podkreślił, że nie kapituluje. - Będę kandydatem na prezydenta. Nie wycofam się z wyścigu, jakby tego chciał Mitt Romney - powiedział.
Źródło: PAP