Do 11 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar sobotniego wybuchu w meczecie w Szirazie na południu Iranu. 191 osób odniosło obrażenia - poinformowały w niedzielę władze irańskie. Policja twierdzi, że nie był to zamach.
- Pierwsze wyniki śledztwa wskazują, że nie był to akt sabotażu - powiedział gen. Ali Mojedi, szef policji prowincji Fars, której stolicą jest Sziraz. Przyczyną eksplozji było prawdopodobnie zaniedbanie.
- Jakiś czas temu organizowano w tym miejscu wystawę broni i amunicji. (...) Możliwe, że przyczyną wybuchu było zaniedbanie ze strony osób odpowiedzialnych za tę wystawę. Pozostawiły one materiały wojskowe w tym miejscu - wyjaśnił generał. Wcześniej policja podała, że wystawa upamiętniała wojnę iracko-irańską w latach 1980-88.
Eksplozja nastąpiła w sobotę o godz. 18.30 czasu polskiego. Doszło do niej w chwili, gdy wierni słuchali przemówienia duchownego muzułmańskiego Andżawinedżada, który mówił im o wahhabitach, skrajnych sunnitach stanowiących większość w Arabii Saudyjskiej, oraz o bahajach, których islamskie władze Iranu uważają za niewiernych. Większość słuchaczy Andżawinedżada stanowiła młodzież. Jak wynika z relacji świadków, w chwili eksplozji w świątyni przebywało około 800 osób.
Zamachy w Iranie to rzadkość
Środki bezpieczeństwa, uważane za bardzo skuteczne, jeszcze zaostrzono po zamachach w latach 2005 i 2006 w mieście Ahwaz, leżącym w zagłębiu naftowym w południowo-zachodnim Iranie, w których zginęło kilka osób.
W lutym tego roku aresztowano w Iranie 65 osób oskarżonych o zamachy bombowe, wskutek których w prowincjach leżących na południowo-zachodniej granicy zginęło kilku członków elitarnej Gwardii Rewolucyjnej.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: aptn