Spod gruzów szkoły w Yingxiu w epicentrum trzęsienia ziemi w Chinach ratownikom udało się uratować dziewczynkę, która pod zawalonymi murami przebywała 68 godzin. Takich pomyślnych informacji jest jednak niewiele. Oficjalna liczba ofiar trzęsienia ziemi w Syczuanie to już 19,5 tys. osób. Z każdą godziną maleją szanse na przeżycie kolejnych ponad 25 tys. ludzi - uważanych za zaginione.
Ratownicy rzadko mają do przekazania radosne informacje. Kiedy się więc pojawiają, natychmiast obiegają całe Chiny. W środę spod gruzów udało się po 50-godzinnej akcji ratowniczej wydobyć żywe dwie kobiety - matkę i jej córkę w ósmym miesiącu ciąży.
W okręgu Beichuan ratownicy dotarli do 3-letniej dziewczynki, uwięzionej pod gruzami ponad 40 godzin. Jej rodzice zginęli.
Szanse na uratowanie innych maleją
- Większość ludzi ratuje się w ciągu trzech, czterech pierwszych dni - tłumaczy Willie McMartin, szef brytyjskiej organizacji pozarządowej International Rescue Corps, zajmującej się poszukiwaniem i pomocą ofiarom trzęsień ziemi.
- Ludzie mogą przeżyć nawet 15 dni, ale to dotyczy cudów, a cuda nie zdarzają się zbyt często - dodał McMartin, który wraz 10-osobową ekipą czeka w Hongkongu na pozwolenie na udanie się do strefy najbardziej poszkodowanej w poniedziałkowym trzęsieniu ziemi.
Kopią gołymi rękami
Rząd w Pekinie wystąpił z "pilnym apelem" o pomoc w postaci niezbędnych materiałów potrzebnych ekipom ratowniczym. Na liście są zarówno zwykłe młotki, jak i młoty pneumatyczne, dźwigi, a także detektory do poszukiwań ludzi zasypanych przez gruzy.
Chińskie media podały, że niektórzy ratownicy są zupełnie pozbawieni sprzętu i przez strzaskany beton przekopują się tylko z pomocą własnych rąk.
Po trzęsieniu ziemi Chiny napotkały też na serię "poważnych problemów" dotyczących bezpieczeństwa instalacji wodnych i wodociągowych w południowo-zachodniej części kraju - oświadczył cytowany przez media w Pekinie minister gospodarki wodnej Chen Lei. Jak powiedział, kłopoty te dotyczą zapobiegania powodziom, elektrowni wodnych, zapór i innych instalacji w rejonie dotkniętym przez żywioł.
Gdzie są turyści?
Chińskie ministerstwo turystyki podało, że oprócz Chińczyków w rejonie największych zniszczeń przebywa około 900 obcokrajowców. Nieznane jest ich dokładne położenie.
Resort dodał, że w czwartek do stolicy prowincji Sichuan (Syczuan), miasta Chengdu, przybyła grupa 33 obcokrajowców, wśród nich obywateli Wielkiej Brytanii, USA i Francji. Epicentrum kataklizmu znajdowało się ok. 90 km od Chengdu. Siłę wstrząsów oceniono na 7,8-7,9 stopnia w skali Richtera. Trzęsienie było najtragiczniejszą katastrofą sejsmiczną w Chinach od 32 lat. W 1976 r. od wstrząsów w mieście Tangshan w prowincji Hebei, na północy kraju, zginęło według oficjalnych danych około 250 tys. osób.
Źródło: PAP, lex.pl