Kilkaset osób, głównie Tybetańczyków, protestowało w sobotę przed chińskim konsulatem na Manhattanie przeciwko chińskiej okupacji ich ojczyzny oraz letnim igrzyskom olimpijskim w Pekinie. W wyniku strać z policją kilka osób zostało rannych.
Do zamieszek w Nowym Jorku doszło po tym, jak część protestujących zaczęła rzucać w konsulat kamieniami. W potyczce z policją lekkie obrażenia odniosło zarówno kilku protestujących jak i funkcjonariuszy. Po tym incydencie pikietę kontynuowano, lecz miała ona już pokojowy charakter.
Organizator pikiety Tenizn Dorjee, powiedział, że choć chiński konsulat w Nowym Jorku często jest sceną protestów tybetańskich uchodźców, to do zamieszek na ogół nie dochodzi. Sobotni wybuch przemocy to, jego zdaniem, rezultat poczucia przez demonstrujących całkowitej bezradności wobec sytuacji, jaka w ostatnich dniach zapanowała w Tybecie.
Tybet podnosi głowę
Manifestacje Tybetańczyków przybierają na sile od poniedziałku, gdy mnisi buddyjscy zorganizowali marsze w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom i ucieczki dalajlamy. W kolejnych dniach przerodziły się one w największe od 20 lat antychińskie wystąpienie. W stolicy Tybetu Lhasie manifestowało w piątek 10-20 tys. ludzi. W zamieszkach, jakie wówczas wybuchły, zginęło co najmniej 10 osób. W geście solidarności z uciskanymi Tybetańczykami manifestacje odbyły się również w przyległych do Tybetu chińskich prowincjach oraz w Indiach, Nepalu i Australii.
W sobotnim oświadczeniu o powściągliwość wobec protestujących Tybetanczyków zaapelowała do rządu w Pekinie amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice. Obie strony konfliktu wezwała zaś do powstrzymania się od przemocy.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reuters