Prodi oddał władzę


Premier Włoch Romano Prodi złożył na ręce prezydenta Giorgio Napolitano dymisję swego rządu. Jest to konsekwencja przegranej gabinetu w Senacie, który nie udzielił rządowi wotum zaufania. Nie wiadomo jeszcze, jaką decyzję podejmie prezydent.

Premier Włoch Romano Prodi po niekorzystnym dla swego rządu wyniku głosowania w Senacie podał gabinet do dymisji. Tuż po głosowaniu senatorów w ławach opozycyjnej centroprawicy strzeliły korki od szampana, a senatorowie zaczęli wznosić toasty. Wywołało to oburzenie przewodniczącego Izby Franco Mariniego, który usiłował przywołać senatorów do porządku.

Opluty przez szefa Podczas dyskusji nad wotum zaufania dla rządu Prodiego doszło niemal do rękoczynów. Jeden z senatorów, który opowiedział się za trwaniem gabinetu chadeka, został brutalnie zaatakowany i opluty przez... szefa swojego klubu.

- Mimo decyzji liderów mojego ugrupowania będę głosował za udzieleniem wotum zaufania gabinetowi Prodiego - powiedział z senackiej trybuny Nuccio Cusumano z katolickiej partii Udeur, która właśnie wyszła z koalicji, wywołując kryzys rządowy. Cusumano uzasadnił swoją decyzję poczuciem obowiązku.

Jego wystąpienia nie mógł jednak zrozumieć szef klubu Udeur Tommaso Barbato, który dosłownie rzucił się na senatora, wykrzykując wyjątkowo ordynarne przekleństwa, plując mu w twarz i pokazując palcami znak pistoletu.

60-letni senator Cusumano, zdumiony zachowaniem przewodniczącego klubu, pozostał na swoim miejscu. Wyraźnie zmieszany zaczął następnie płakać, a po chwili zasłabł. Został wyniesiony z sali posiedzeń na noszach. Obrady Senatu na krótko przerwano.

Żona ministra a rząd Prodiego Kryzys rządowy wybuchł we Włoszech po wyjściu z koalicji małej, centrowej partii Udeur byłego ministra sprawiedliwości Clemente Mastelli. Podał się on do dymisji w związku tym, że wraz z żoną został objęty śledztwem w sprawie korupcji, protekcji i mianowania swoich kandydatów w publicznej służbie zdrowia w Kampanii, na południu Włoch.

W środę centrolewicowy rząd uzyskał wotum zaufania w Izbie Deputowanych. By przetrwać musiał jednak otrzymać poparcie także Senatu.

Źródło: PAP, tvn24.pl