Jeśli ktoś ma wrażenie, że polskie sądy działają za wolno, powinien czasem zajrzeć do Włoch. Proces, który trwa na Sycylii, byłby świetnym tematem dla Fredry. Polski romantyk go nie opisał, a mógł, bowiem postępowanie rozpoczęło się w... 1816 roku. A chodzi o 30 hektarów ziemi, która pewna rodzina kupiła za zaniżoną cenę.
Transakcja od początku wzbudzała zastrzeżenia. Pierwszym podejrzanym był powiatowy mierniczy, którego poproszono o pomoc przy transakcji. Według niego cena gruntu wynosiła 2030 uncji złota. Na taką też sumę opiewa umowa, podpisana 15 czerwca 1816 roku między gminą San Giovanni Gemini w pobliżu Agrygentu a niejakim Giuseppe Romeo, miejscowym rolnikiem.
Jednak przeprowadzona później ekspertyza, stwierdziła, że ziemia warta była więcej, bo aż 3115 uncji. Zaczęło się chodzenie po sądach.
Już w 1835 namiestnik królewski w Palermo uznał, że proces ciągnie się zbyt długo. Na pierwszy wyrok trzeba było jednak czekać jeszcze 154 lata. W 1989 sąd przyznał rację władzom gminnym i unieważnił akt zakupu. W 2000 roku orzeczenie to zatwierdził Sąd Najwyższy. Potomkowie Giuseppe Romeo nie dają jednak za wygraną i zapowiadają dalszą walkę. Liczą przynajmniej na zwrot wyłożonych przez niego pieniędzy - już nie w złocie, lecz w euro.
Źródło: IAR
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu