Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zagroził w środę wstrzymaniem dostaw gazu ziemnego na Ukrainę, jeśli nie ureguluje ona swych zaległych zobowiązań finansowych wobec Gazpromu. - Sytuacja jest krytyczna - mówi szef rosyjskiego potentata gazowego.
Według Miedwiediewa, odbyłoby się to w sposób nie naruszający interesów odbiorców z innych państw Europy.
- Nie mam zamiaru czegokolwiek ukrywać. Naszym celem jest otrzymanie pieniędzy. Jeśli Ukraina nie zapłaci, wykorzystamy cały arsenał możliwości, to absolutnie oczywiste, nie powinno tu być żadnych złudzeń. Naturalnie przy wypełnieniu wszystkich naszych zobowiązań wobec konsumentów w innych krajach, w tym również w Europie - powiedział Miedwiediew w wywiadzie telewizyjnym.
"Sytuacja jest krytyczna"
Rzecznik zarządu Gazpromu Siergiej Kuprijanow oświadczył w środę, iż koncern jest gotów negocjować z Ukrainą w sprawie "będącej do przyjęcia dla konsumentów" ceny gazu w przyszłorocznych dostawach, ale pod warunkiem spłacenia przez Kijów zaległych należności w kwocie ponad 2 mld dolarów. Chodzi o blisko 1,7 mld dolarów za dostarczony jej w listopadzie i grudniu gaz, a także o kary umowne rzędu 450 mln dolarów.
Według Kuprijanowa, w rokowaniach ze stroną ukraińską sytuacja "jest krytyczna, kontrakt na dostawy na Ukrainę może nie być podpisany do 1 stycznia".
Jako jeden z możliwych wariantów uregulowania należności rzecznik wymienił dokonanie przez Rosję przedpłaty za tranzyt gazu przez Ukrainę w 2009 roku. Jednocześnie Gazprom chciałby utrzymać obecną stawkę opłat tranzytowych, wynoszącą 1,7 dolara za tysiąc metrów sześciennych gazu i 100 kilometrów odległości.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24