Choć przeliczono dopiero 70 proc. głosów, konserwatywny premier Grecji Konstantinos Karamanlis już ogłosił zwycięstwo swojej partii. Wstępne wyniki mówią o 43,2 proc. poparcia dla jego frakcji. 38,5 proc. osób głosowało na socjalistów z partii PASOK.
Jeśli wyniki się utrzymają, rządząca dotychczas "Nowa Demokracja" otrzyma 154 miejsca w 300-osobowym parlamencie. Wystarczyłoby to do samodzielnego rządzenia. PASOK przypadłyby 103 miejsca.
Z ogłaszającym sukces premierem zgadza się lider głównej siły opozycyjnej. Przywódca Ogólnogreckiego Ruchu Socjalistycznego (PASOK) Jeorjos Papandreu przyznał, że jego ugrupowanie doznało porażki. - PASOK walczył zacięcie, ale nie odniósł zwycięstwa. Przesłanie elektoratu jest takie, że my też ponosimy odpowiedzialność za stan kraju. Proszę byśmy usłuchali tego przesłania - zaznaczył.
W wystąpieniu telewizyjnym Karmanlis podziękował wyborcom za okazane mu zaufanie. - Wypowiedzieliście się jasno i wyraźnie i wybraliście kurs, jakim podąży kraj w ciągu najbliższych kilku lat - mówił. - Nowa Demokracja otrzymała jednoznaczny mandat na kontynuowanie reform, których kraj potrzebuje - dodał lider "Nowej Demokracji".
Ulice centrum Aten wypełniły się tysiącami wiwatujących zwolenników konserwatystów. Obserwatorzy podkreślają jednak, że obie największe partie straciły poparcie w porównaniu z wyborami w roku 2004. Przewaga konserwatystów z ND zmalała po ostatnich skandalach finansowych i fali pożarów, które nawiedziły w sierpniu Grecję. Pokazały one słabość władz w radzeniu sobie z sytuacjami kryzysowymi. Wykorzystali to politycy z PASOK Giorgosa Papandreu. Nie zdołali jednak przejąć władzy.
Grecja, ojczyzna demokracji, jest jednym z trzech państw Unii Europejskiej, w których obowiązuje przymus wyborczy - udział w głosowaniu jest obowiązkowy, a za niestawiennictwo grożą kary finansowe. Pozostałymi dwoma są Belgia i Luksemburg. Frekwencja waha się tam w granicach 80-90 proc.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: APTN/fot. EPA/PAP